Kto by przypuszczał, że minie zaledwie miesiąc od naszego powrotu z Teneryfy, a ja znowu będę siedziała w samolocie lecącym na Wyspy Kanaryjskie? Ale spontaniczna decyzja, podjęta na 2 dni przed wylotem, doprowadziła do tego, że pierwszy tydzień grudnia spędzałam na Lanzarote.

"Niemal 3840 km na południowy zachód od Polski, na Oceanie Atlantyckim w odległości 125 km od wybrzeża Maroka w należącym do terytorium Hiszpanii Archipelagu Wysp Kanaryjskich leży Lanzarote. Najbardziej wysunięta na wschód, czwarta, co do wielkości Kanaryjska Wyspa. To urocze miejsce określane jest mianem wyspy ognia, ponieważ znajduje się na niej około trzystu wulkanów, a większy fragment jej obszaru pokrywa zastygła lawa. W związku z tym nie obfituje tutaj takie bogactwo roślinności jak na pozostałych wyspach archipelagu, jednak księżycowy krajobraz stanowi oczywisty atut rejonu. Miejscowy artysta Cesar Manrique tworząc szereg obiektów turystycznych objął obszar Lanzarote duchem sztuki i kunsztu. Wyspa obfituje rozmaitością plaż zarówno skalistych jak i piaszczystych o zabarwieniu żółtym lub czarnym" - tak o Lanzarote piszą w przewodnikach...