George Town odwiedziliśmy przy okazji naszej podróży po Malezji w 2019 roku. Jest to największe miasto na wyspie Penang położonej w północno-zachodniej części kraju. George Town było naszym drugim przystankiem na Penang. Pierwsze dni spędziliśmy na północy wysypy, ale nie mogliśmy nie zahaczyć o podobno jedno z najbardziej charakterystycznych miast Azji. Każdy, kto rusza w długą azjatycką podróż prędzej czy później trafi do George Town, kulinarnej stolicy Malezji.
I właśnie na kulinariach można oprzeć cały swój pobyt w mieście. George Town jest mieszanką wielu kultur, które przywiozły ze sobą swoje kuchnie. Tak więc śniadanie możemy zjeść u restauracji chińskiej, obiad w indyjskiej, a kolację w malezyjskiej. Knajpek, ulicznych straganów, restauracji i barów znajdziemy bez liku, właściwie można tylko chodzić i jeść.
Jeśli już napełnimy żołądki warto ruszyć na spacer kolorowymi ulicami George Town, to prawdziwa uczta dla miłośników street-artu. Najlepiej w hotelu poprosić o mapę i można ruszać na podbój miasta. Murale, rzeźby, wzory, różnorodne instalacje, można ich szukać w nieskończoność, a one nigdy się nie kończą.
My właśnie tak spędziliśmy dwa dni w George Town (nie licząc połowy dnia ściana deszczu nie pozwoliła wyjść z hotelu), jedliśmy pyszności w chińskich restauracjach, ale i w prowizorycznych budkach na ulicy. Byliśmy na pysznej malezyjskiej kawie i herbacie u Pana w niebieskim blaszaku. Szukaliśmy kolorowych rysunków pokrywających całe miasto. I w sumie to przydałby się jeszcze jeden dzień aby zobaczyć na spokojnie miasto, a może też trochę z niego uciec. Bo tak chwalone przez wszystkich George Town ma też wady, nie jest ładnym azjatyckim miasteczkiem jakie pamiętam z Wietnamu czy Tajlandii - dla mnie było brzydkie, turystyczne centrum z kolorowymi budynkami i świątyniami otoczone wieżowcami zupełnie mi nie pasującymi do tego miejsca i paskudny port Jetty z domami na wodzie, w którym tłoczyli się turyści.
I choć przydałby się jeszcze jeden dzień aby na spokojnie chłonąć miasto i oczywiście spróbować kolejnych pyszności - bo jedzenie było bardzo smaczne - to nie było nam smutno kiedy trzeciego dnia musieliśmy się zerwać o poranku i na 7:00 stawić na autobus, który zawiózł nas w piękne miejsce (najpiękniejsze w Malezji) na pola herbaciane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz