Będąc na Korfu, na zakończenie pierwszej części pobytu w Sidari, wypożyczyliśmy małe, czerwone autko i ruszyliśmy dalej. Pojechaliśmy trochę bardziej na południe, gdzie w okolicach miejscowości Palaiokastritsa mieliśmy spędzić kilka kolejnych dni.
W drodze postanowiliśmy odwiedzić podobno jedną z piękniejszych miejscowości na wyspie - Afionas oraz zobaczyć piękne plaże Porto Timoni.
Mała przycupnięta gdzieś na półwyspie wioska Afionas była po prostu klimatyczną grecką wioską, ale czy najpiękniejszą na Korfu, tego nie wiem, bo nie widziałam wszystkich. Ale to z czego Afionas słynie czyli z białe domki, to zaledwie jedna uliczka. Można mieć nawet wrażenie, że ta jedna uliczka celowo została pomalowana na biało, ozdobiona niebieskimi dekoracjami - aby była bardziej grecka. Nie można jej odebrać uroku, ale wygląda jakoś tak nienaturalnie, tym bardziej, że żadna inna uliczka i inne domy nie są białe.
Aby za bardzo nie krytykować Afionas, wszak to bardzo przyjemnie miejsce, polecę małą, rodzinną tawernę, gdzie zjedliśmy pyszny obiad. Tawerna Pergola jest położona tuż przy głównej drodze prowadzącej do miasteczka nie sposób jej ominąć.
Po obiedzie ruszyliśmy w drogę, do plaż Porto Timoni, są to dwie przylegające do siebie zatoki pomiędzy którymi powstały dwie małe plaże. Do plaż można się dostać wyłącznie pieszo, z Afionas jest to około 30 minut spaceru kamienistym szlakiem przez wzgórza. To właśnie z tej ścieżki rozciągają się najlepsze widoki na plaże.
Jeśli wybieracie się na tę wycieczkę trzeba zabrać ze sobą prowiant i dużo wody (wszak idziemy przez góry do dzikich plaż - co prawda zaludnionych w ciągu dnia, ale bez żadnej infrastruktury).
Nam na szczęście udało się ominąć tłumy, na szlak weszliśmy około 16:00, kiedy większość już zbierała się w drogę powrotną. Kiedy doszliśmy do plaż spotkaliśmy garstkę ludzi, a kiedy zbieraliśmy się do drogi, byliśmy jednymi z ostatnich. Jak się później okazało niekoniecznie była to dobra decyzja, bo choć nasz hotel był położony od tego miejsca tylko 18 km, droga zajęła nam 1,5 godziny. Nie przewidzieliśmy, że na krętych, górskich serpentynach (gdzie nie było ani żywej duszy, tylko nadciągająca noc) nagle skończy się asfalt (który tak jakby osunął się ze zbocza), a nasza prędkość będzie wynosiła 10 km/godz. W ostateczności, późną nocą dotarliśmy do naszego domku, który okazał się najlepszym noclegiem na Korfu i jednym z najlepszych w jakim kiedykolwiek byliśmy. Ale o tym już następnym razem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz