Miesiąc różnorodnych zdarzeń:
L I S T O P A D
Zaczął się spokojnie. Pierwsze dni miesiąca spędziliśmy na Lubelszczyźnie. Później Warszawa i okolice. I uroczystość jedyna w swoim rodzaju. Setne urodziny Dziadka. Na takiej imprezie byłam po raz
pierwszy, i w sumie pierwszy raz znam kogoś kto ma 100 lat. Zabawa jak na
weselu do białego rana (z tą różnicą, że nie było orkiestry) no i nie wypadało
śpiewać 100 lat. W drugiej połowie miesiąca razem z kilkoma tysiącami (tyle
osób zadeklarowało udział w wydarzeniu na fb – całe szczęście, że wydarzenie
trwało 3 dni i przychodzili na raty) zjawiłam się w małej warszawskiej piwnicy,
gdzie odbywała się wyprzedaż książek. Likwidowano wydawnictwo i pozbywali się
książek, sprzedając je za grosze. Ja za 10 sztuk zapłaciłam 20 pln :) A później urlop.
Długo wyczekiwany wyjazd. Pierwsze dni w Lizbonie, a później cały tydzień na
Azorach. Były ocean i plaże, góry i jeziora, wulkany i tropikalna dżungla, lokalne
smaki i zapachy, a przede wszystkim wszechobecna zieleń. Ale to już zupełnie
inna historia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz