Wyjechaliśmy wcześnie rano i ruszyliśmy w stronę Słowacji, po kilkunastu kilometrach trafiliśmy w miejsce, z którego rozciąga się jeden z najpiękniejszych widoków jakie kiedykolwiek było dane mi zobaczyć. Z jednej strony na wyciągnięcie ręki ogromne tatrzańskie szczyty górujące nad okolicą, z drugiej Pieniny, widoczne gdzieś z wśród zielono-żółtych łąk. A dookoła małe kozy przegryzające trawę. Nie chciało się odrywać wzroku. Tak rozpoczął się nasz drugi dzień majowego pobytu w Pieninach.
Było tak intensywnie zielono, ciepło, wiosennie. Jeździliśmy po okolicy, zatrzymywaliśmy się tu i ówdzie. Leniwie przechadzaliśmy się po zielonych łąkach, oglądaliśmy Trzy Korony z każdej możliwej strony i piknikowaliśmy wśród traw z widokiem na Tatry. Popołudniu był pyszne pierogi w schronisku, wieczorem lody zjedzone w deszczu nad Dunajcem. Na koniec dnia odwiedziny u pienińskich znajomych i koniec dnia, i noc, która przyniosła burzę z piorunami.
wow.. piękne zdjęcia! aż chciałoby się ruszyć przed siebie, patrzeć w dal i odetchnąć pełną piersią :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. A Pieniny same w sobie tak piękne, że tam nie da się chyba zrobić brzydkich zdjęć :)
Usuń