Drugi dzień w Mui Ne był jeszcze bardziej leniwy niż pierwszy. Zaczęłam go bardzo wcześnie rano, kiedy to ok. godziny 6:00 zwlekłam się z łóżka aby iść na plażę i podpatrywać rybaków, wyciągających sieci z wody.
I okazało się, że świat w tej nadmorskiej wsi jest najpiękniejszy właśnie wczesnym rankiem. Błękitne niebo, trochę mniej błękitna woda, ciepłe słońce oświetlające zielone palmy i kolorowe łódki stojące na miękkim piasku. Choć była 6 rano upał był koszmarny, a na plaży rybacy wyławiali z morza swoje skarby.
Po plaży biegały kraby, nad głową szumiały palmy. Było tak kolorowo, że w tamtym momencie nie przeszkadzały mi nawet tony śmieci, które walały się dookoła. Ten poranek to był zdecydowanie najlepszy moment z całego pobytu w Mui Ne.
|
Rybacy segregujący "skarby" wyłowione z morza |
Reszta dnia minęła nam na spacerowaniu po wiosce, leżeniu na plaży i zwyczajnym nic nierobieniu. Włóczyliśmy się między domkami, zaglądaliśmy do szkoły, zatrzymywaliśmy się na jedzenie min. na najlepsze sajgonki jakie w życiu jadłam.
|
Codzienność na głównej ulicy w Mui Ne |
|
Szkoła w Mui Ne. |
|
Najlepsze sajgonki jakie w życiu jadłam. Kupione na migi pod bramą szkoły w Mui Ne. Zjedzone przy miniaturowym stoliku, z kolanami pod brodą i z widokiem na okolicę i rodziców odbierających dzieci ze szkoły. . |
|
Odbieranie dzieci ze szkoły. Taki widok dzieci upchniętych na skuterze to w Wietnamie codzienność. |
|
Dłuższą chwilę stałyśmy i patrzyłyśmy na to co robi ta Pani. Małe naleśniko-sajgonki pieczone w tych śmiesznych foremkach. Do każdej foremki Pani wkładała kawałeczek mięsa, krewetkę i inne owoce morza, posypywała szczypiorkiem i to się chwilę piekło. Później wlewała całe jajko i posypywała kiełkami. Takiego placka zawijała w rulonik i pakowała po trzy do kartonowych pudełek, które znikały w mgnieniu oka. |
|
Tradycyjna, wietnamska restauracja. Garaż przykryty blachą falistą, kuchnia na kółkach i miniaturowe stoliki dla gości gdzieś na chodniku. |
|
Rambutany, jedne z owoców, które w Azji były dla mnie nowością. Ale rambutany smakowały mi najmniej ze wszystkich. |
Po południu znów wychodzimy na plażę, ale teraz jest zupełnie inaczej. Tylko wczesnym rankiem niebo jest błękitne, później zasłania się szarymi chmurami. I choć upał nie ustępuje i nadal nie można wytrzymać z gorąca, to nie widać już słońca na zachmurzonym niebie. Plaża nie jest już tak kolorowa jak o wschodzie słońca. Jest niby podobnie, a zupełnie inaczej.
|
Nasz ostatni zachód słońca w Mui Ne. |
Ten dzień był naszym ostatnim w Mui Ne. Kolejnego dnia po śniadaniu wsiadamy w autobus i ruszamy dalej na północ Wietnamu do Hoi An – kolejnego przystanku na naszej trasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz