Tyle się działo. Od deszczowej jesieni przez upalne, azjatyckie lato po mroźny początek polskiej zimy:
P A Ź D Z I E R N I K I L I S T O P A D
Październik minął bardzo szybko, głównie na przygotowywaniu się do wyjazdu, załatwianiu ostatnich spraw i zbieraniu ekwipunku. Ledwie się człowiek obejrzał i już był 22 października i wylot. Wcześniej jeszcze szukałam jesieni, złotej polskiej jesieni, która jakoś opornie przychodziła w tym roku.
|
Rzeka Świder w okolicach Otwocka |
|
Świder |
Później trzy tygodnie spędzone w Azji, które czasami dłużyły się bardzo. Kilka dni w Bangkoku i Wietnam, przejechany z południa na północ. Przez ten czas tyle się działo, tyle nowych rzeczy widziałam, poznałam, spróbowałam, że ciężko jednoznacznie powiedzieć jak było. Było kolorowo i różnorodnie. Było egzotycznie. Było bardzo upalnie, ale i chłodno (szczególnie jak dopada cię grypa). Było bardzo tłoczno, głośno i brudno. Było inaczej niż tutaj. Całkowicie inaczej niż w książkach, opowiadaniach i wyobrażeniach. I choć było ciekawie i cieszę, że tam byłam, to nie było "wow", a ja raczej nie będę wielką fanką Azji Południowo-Wschodniej.
|
Hoi An o poranku, kiedy na ulicach więcej tubylców niż turystów |
|
Najlepsze sajgonki jakie jadłam. W Polsce nigdy mi nie spakowały, w Wietnamie wszystkie były dobre. Te kupione były w Mui Ne u Pani stojącej pod bramą szkoły |
|
W Wietnamie tak odbiera się dzieci ze szkoły |
|
Środkowy Wietnam, gdzieś w drodze z Mui Ne do Hoi An |
|
Na targu w Hoi An |
|
Hoi An, jedno z piękniejszych miejsc w Wietnamie |
|
"Wietnamski nieład artystyczny" gdzieś w zaułkach wioski rybackiej Mui Ne |
|
Hanoi - Bun Cha (wieprzowina, makaron ryżowy, zioła) regionalne danie w północnym Wietnamie. A do tego sok z trzciny cukrowej, którego stałam się fanką. |
|
Pola ryżowe w okolicach Ninh Binh w północnym Wietnamie |
|
Handel na ulicach w Hanoi |
|
Bangkok - w tajskiej świątyni |
|
Poranek na plaży w Mui Ne |
|
O wschodzie słońca w Hanoi (tradycyjny kapelusz - nón lá i "piżama", w których chodzi większość kobiet) |
|
Łodzie na Mekongu |
|
Halong Bay - jeden z cudów świata, który wcale mnie nie zachwycił |
|
Na targu - kolorowe owoce i warzywa |
|
Komu kwiaty, a komu drabinę? Czyli handel w Hanoi |
|
Ayutthaya - dawna stolica Tajlandii pełna świątyń | |
|
Ale sajgon - czyli wieczorem na ulicach Sajgonu |
|
Plaża w Miu Ne |
|
Ulice Bangkoku, żałoba po śmierci króla |
|
Kanały Mekongu i rejs małą łódką (jedno z większych rozczarowań całego wyjazdu) |
|
Kto szybciej? Kto głośniej? Kto więcej osób/rzeczy zapakuje na skuter? Czyli zwykły ruch uliczny w Sajgonie |
|
Wietnamska kuchnia, czyli małe "restauracje" pod chmurką, z krzesełkami dla dzieci i zupa Pho, którą je się na śniadanie, obiad i kolację |
|
Ulice Bangkoku - różowe taksówki i tuk tuki |
W połowie listopada powrót i pierwsze spotkanie z zimą w Kijowie, gdzie przez śnieżyce zamknęli lotnisko. Choć z 5 godzinnym opóźnieniem to, na szczęście, udało się wrócić do Warszawy jeszcze tego samego dnia. A potem polska, listopadowa jesień albo przedzimie (jak kto woli), ale po 3 tyg. w temperaturach ponad 30 st. listopadowe zimno nie przeszkadzało mi wcale.
W listopadzie udało się też na chwilę wyskoczyć na Lubelszczyznę, gdzie pogoda zafundowała nam bardzo ciepły i słoneczny dzień.
A potem przyszedł grudzień i zaraz będą święta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz