28 stycznia 2017

GRUZJA: DROGA NAD JEZIORA KORULDI

Wcześniejsze posty z Gruzji możecie zobaczyć TUTAJ

Jeziora Koruldi nie były planowane, w sumie to nawet nie mieliśmy na nie czasu, ale jednak je zobaczyliśmy. Tego dnia mieliśmy już opuszczać Swanetię i jechać do Batumi, była przed nami długa droga. Szkoda było jednak nie zobaczyć jezior… 



Wstaliśmy więc bladym świtem, o 6 siedząc już w samochodzie w drodze na szlak. Z mapy wynikało, że do pewnego punktu można dojechać samochodem. Śpieszyliśmy się, chcieliśmy więc dojechać najbliżej jak to będzie możliwe. Koniec końców zatrzymaliśmy się ok 10-15 min. spaceru od jezior (a można było jechać aż nad same jeziora – jak robiła to spora ilość aut, które mijaliśmy w drodze powrotnej). 





Kiedy tylko wjechaliśmy na górę zaczęły się widoki, piaszczysta (choć czasami bardzo wyboista) droga prowadziła przez zielone łąki, otoczone przez ośnieżone szczyty. Z każdej strony widok był tak piękny, że nie można się było zdecydować w którą stronę patrzeć. Wśród traw małe domki pasterskie i jedna droga prowadząca tuż nad jeziora.











A jeziora? Rację ma każdy, kto mówi, że w tej wędrówce celem samym w sobie jest droga – nie jeziora. Bo jeziora to takie większe kałuże. I rozczaruje się ten, kto myśli, że jeziora Koruldi będą podobne do np. do Morskiego Oka. Nic bardziej mylnego 






Szlak jest piękny, bo droga pośród kaukaskich łąk w otoczeniu wysokich szczytów jest piękna. A jeziora są tylko małym dodatkiem. 

Kiedy wracaliśmy w stronę Mestii spotkaliśmy pierwszych ludzi idących pieszo, na koniach, bądź w samochodach. A my jeszcze przed południem byliśmy w miasteczku, skąd ruszyliśmy dalej w stronę Batumi. 





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.