G R U D Z I E Ń
Dla nas grudzień zaczął się daleko stąd: na Azorach. Pierwszy dzień miesiąca był jednocześnie naszym ostatnim na Sao Miguel. Dzień ten spędziliśmy na plantacjach ananasów, o których już pisałam.
Kolejne kilka dni miesiąca to dwa portugalskie miasta - Porto i Lizbona, gdzie kończyliśmy urlop. Kolorowe domy, ciepłe grudniowe słońce, wiatr wiejący od oceanu, a później trudny powrót do rzeczywistości.
Później już tylko święta i wszystko co z nimi związane. Po raz kolejny zima zawiodła, śniegu nie było i święta bez białego puchu takie "szare". A na koniec Sylwester i Nowy Rok, w którym zmienia się tylko cyfra w dacie - dla jednych nie zmieniająca nic, dla innych wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz