26 sierpnia 2023

ROK PRZERWY I PODRÓŻ DO AMERYKI POŁUDNIOWEJ

Długo mnie tu nie było. Dużo się działo przez ostatni rok. Sporo wyjazdów, sporo zmian w życiu. W czerwcu 2022 pojechaliśmy spontaniczne do Czech, które choć niepozorne to bardzo pozytywnie nas zaskoczyły. Zwiedzaliśmy czeską krainę wygasłych wulkanów, wędrowaliśmy szlakami Gór Łużyckich, zwiedzaliśmy Pragę i Karlowe Wary, zachwycaliśmy się Czeską Szwajcarią i skalnymi miastami.

Czechy były intensywnie zielone z pustymi górami i zatłoczonymi miastami. Pachniały poziomkami i kwitnącą lipą. Smakowały dzikimi czereśniami, smażonym serem, ciężkimi mięsami i sosami. Były upalne, z jedną ogromną burzą, która przemoczyła nas do suchej nitki. Były zaskakujące i ciekawe, zdecydowanie warte poznania.

W lipcu pełna energii ruszyłam solo na Mały Szlak Beskidzki, w tydzień przeszłam 140 km. z Bielska Białej do Rabki, to był jeden z najbardziej niezwykłych wyjazdów, jedno z najbardziej niezwykłych doświadczeń. Wędrówka w pojedynkę, przez kilka dni mniej i bardziej uczęszczanym szlakiem była dla mnie czymś zupełnie nowym. Nabrałam chęci na więcej takich podróży. 

 
 
Jesienią byliśmy na moim ulubionym Podlasiu, odwiedzając Białystok i Poleski Park Narodowy. Piękny początek jesieni zaserwował nam bardzo przyjemny czas.
Na początku listopada ruszyliśmy w długą podróż, największą i najdłuższą z dotychczasowych. Załatwiliśmy urlopy, spakowaliśmy plecaki i polecieliśmy na trzy długie miesiące do Ameryki Południowej. Odwiedziliśmy wymarzone i wyczekane Peru, które sypało atrakcjami (nie tylko pozytywnymi) jak z rękawa, choć dzisiaj po czasie pamięta się głównie to, co dobre, to przygód było sporo. Zwiedzaliśmy Limę, gdzie stawialiśmy swoje pierwsze kroki na drugiej półkuli, łamaliśmy bariery językowe i planowaliśmy, co dalej. Z Limy ruszyliśmy w dalszą drogę – przez pustynie nad Oceanem Spokojnym, po Świętą Dolinę Inków i miasteczka ukryte wysoko w górach - dotarliśmy do pępka świata – Cuzco, gdzie po raz pierwszy doświadczyliśmy wysokości i ratowaliśmy się koką. Zobaczyliśmy jeden z cudów świata, miejsce od dawna wyśnione i wymarzone – Machu Picchu. Weszliśmy na ponad 5 tys. m n.p.m. w peruwiańskich Górach Tęczowych, spędziliśmy Boże Narodzenie w pustynnej, północnej części kraju. Zamieszkaliśmy na chwilę na pływających wyspach na Jeziorze Titicaca, które kołysały się na falach. Spacerowaliśmy po szlakach pełnych lam i alpak, podziwialiśmy ogromne kondory w najgłębszym kanionie na świecie. Próbowaliśmy niezliczonych ilości nowych smaków. 











Z Peru pojechaliśmy na dwa tygodnie do Boliwii, która przywitała nas niekończącą się chorobą wysokościową. W Boliwii zatrzymaliśmy się w kiczowatym miasteczku Copacabana, odwiedziliśmy La Paz – najwyżej położoną stolicę świata i wybraliśmy się do miejsc, które każdy odwiedza w tym kraju, na Salar de Uyuni i Parku Narodowego Eduardo Avaroa. Boliwia, choć piękna, zmęczyła nas wysokością i chorobami. 











 

Po powrocie do Peru plan naszego wyjazdu zaczął się sypać jeszcze bardziej niż dotychczas. Po aresztowaniu prezydenta, w połowie grudnia 2022 roku kraj ogarnęły strajki. Główne drogi w kraju były zablokowane, nie jeździły autobusy, zamknięto małe lotniska. Strajki uziemiły nas na tydzień w Kanionie Colca, a potem przynosiły jeszcze sporo przygód, ciągnących się za nami aż do końca wyjazdu. Z ogarniętego zamieszaniem Peru pojechaliśmy do Ekwadoru, który już po przekroczeniu granicy jawił się, jako spokojna przystań. To tam weszliśmy w końcu w tryb wakacji: spokojnych, ciepłych, tropikalnie zielonych. I choć w Ekwadorze, nie było tak spektakularnych miejsc jak w pozostałych dwóch krajach, było mi tam najlepiej. Odwiedziliśmy trzy miasta: Guyayaquil, Quito i Cuencę. Stanęliśmy na równiku i sprawdziliśmy jak to jest z tym jajkiem stojącym na pionowo. Spacerowaliśmy po lasach chmurowych, oglądaliśmy egzotyczne ptaki, w tym zachwycające kolibry. Pojechaliśmy na skraj Puszczy Amazońskiej, gdzie spędziliśmy bardzo przyjemny czas. Poznawaliśmy nieznane rośliny i zwierzęta, uciekaliśmy przed deszczem (uroki początku pory deszczowej), jedliśmy miejscowe przysmaki. 















Ekwador to też Wyspy Galapagos – miejsce, o którym nawet nie marzyłam. Było tak odległe, dalekie i nierealne, a jednak dotarliśmy. Na Wyspach Galapagos spędziliśmy tydzień, to tam żegnaliśmy 2022 i witaliśmy 2023 rok. Położony na końcu świata raj zachwycał głównie zwierzętami: żółwiami słoniowymi, iguanami, milionem gatunków ptaków, słoniami i żółwiami morskimi, płaszczkami i kolorowymi rybkami pływającymi tuż pod powierzchnią wody (wody w kolorze turkusu piękniejszego niż niebo). Chłonęliśmy ten spokojny, wyspiarski styl życia ile się tylko dało. Galapagos było wisienką na torcie całego wyjazdu.

 












 

W lutym wróciliśmy do zimowej Polski i do starego życia, które niebawem pozmienialiśmy na nowe. W międzyczasie zrobiliśmy kilka mniejszych i większych wypadów po Polsce. Wiosną, po ubiegłorocznych doświadczeniach, ruszyłam ponownie sama w góry, tym razem na Dolny Śląsk, gdzie przeszłam zielony szlak z Szklarskiej Poręby do Wałbrzycha. I teraz już wiem, że takie samotne wędrowanie po górach to zdecydowanie coś dla mnie. Latem spędziliśmy kilka dni na Dolnym Śląsku w naszej ukochanej Krainie Wygasłych Wulkanów, gdzie jak zwykle szukaliśmy minerałów. Byliśmy też na geologicznej wycieczce w Górach Świętokrzyskich.
Ciężko streścić rok w kilku słowach. W ciągu tergo roku działo się więcej, niż w jakimkolwiek innym tu już opisanym. Spełniłam jego ze swoich dużych marzeń o długim wyjeździe. Może jeszcze kiedyś opiszę dokładnie podróż do Ameryki Południowej, może napiszę coś o pozostałych mniejszych wyjazdach. Może pojawi się tutaj więcej zdjęć. A może zamiast siedzieć przed komputerem ruszę w dalszą drogę spełniać kolejne marzenia – zobaczymy, co czas przyniesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.