Grubo ponad miesiąc od naszego wyjazdu do Rzymu kończę powyjazdową relację. Dzisiaj kolejna część rzymskich spacerów, w słońcu i upale, w
przenikliwym wietrze i w strugach lejącego deszczu. Podczas wyjazdu mieliśmy
cały pogodowy kalejdoskop.
Tak też było podczas naszej wizyty w Koloseum, jednym z
najbardziej charakterystycznych miejsc wiecznego miasta. Wchodząc, do Koloseum
chowaliśmy się przed zacinającym deszczem, a kiedy weszliśmy do środka świeciło
już ładne słoneczko.
A samo Koloseum? Ogromne. Wręcz monumentalne. Ale, co mi
trochę „nie pasowało” odbudowywane w taki sposób, że dokładnie widać różnicę
pomiędzy oryginałem a dobudowanymi elementami. Fakt, że jest odbudowywane łatwo
zrozumieć, ząb czasu nadszarpnie wszystko, ale czy nie można byłoby tego zrobić
w sposób mniej rzucający się w oczy…