28 grudnia 2016

ALE SAJGON: CZYLI PIERWSZY DZIEŃ W WIETNAMIE

Jesienny wyjazd do Azji zaczął się w Bangkoku i tam też skończył. Ale to nie Tajlandia była głównym celem. Był nim Wietnam, w którym spędziłam (razem z dwójką znajomych) 17 dni, przemierzając kraj z południa na północ. Start był w Sajgonie (obecnie Ho Chi Minh City), gdzie spędziliśmy 3 dni (łącznie w wycieczkami po okolicy).

20 grudnia 2016

JEZIORO GARDA (CZ II): SIRMIONE

Było już popołudnie kiedy złapaliśmy prom z Desenzano del Garda do Sirmione, małej, bardzo turystycznej miejscowości położonej na półwyspie na Jeziorze Garda. Po pół godzinie znaleźliśmy się w Sirmione, w tłumie turystów z całego świata, w popołudniowym czerwcowym skwarze. 

13 grudnia 2016

JEZIORO GARDA (CZ I): DESENZANO DEL GARDA

Kiedy w końcu udało nam się wydostać z Mediolanu, z którego wcale nie było tak łatwo wyjechać (pisałam o tym TUTAJ), późnym popołudniem dotarliśmy nad Jezioro Garda do miejscowości Desenzano del Garda. W odróżnieniu od Mediolanu tutaj był spokój, cisza i taka sielska atmosfera typowa dla miejscowości leżących nad wodą. 

9 grudnia 2016

TO BYŁ PAŹDZIERNIK I LISTOPAD

Tyle się działo. Od deszczowej jesieni przez upalne, azjatyckie lato po mroźny początek polskiej zimy:

P A Ź D Z I E R N I K    I    L I S T O P A D


Październik minął bardzo szybko, głównie na przygotowywaniu się do wyjazdu, załatwianiu ostatnich spraw i zbieraniu ekwipunku. Ledwie się człowiek obejrzał i już był 22 października i wylot. Wcześniej jeszcze szukałam jesieni, złotej polskiej jesieni, która jakoś opornie przychodziła w tym roku.  

29 listopada 2016

GRUZJA: PIĘKNA SWANETIA I DROGA DO MESTII

Droga do Mestii, małej miejscowości położonej w Swanetii to jedna z najładniejszych dróg Gruzji. Kręte drogi pośród gór, urwiska, małe wioski przycupnięte gdzieś w dolinach, zielone zbocza i górujące nad nimi szczyty z których spływają lodowce. I wszędobylskie krowy szwendające się po ulicach. Za każdym zakrętem czekał nowy widok i kolejne zachwyty. 

17 listopada 2016

GRUZJA: DOLINA TRUSO

Było już późne lipcowe popołudnie, po powrocie z zielonych gór Kaukazu, z klasztoru Cminda Sameba (pierwszą część tej wycieczki znajdziecie TUTAJ), krótkim odpoczynku w naszym "hoteliku" pojechaliśmy dalej. Przypadkiem dowiedzieliśmy się o położonej zaledwie kilkanaście kilometrów od Stepancmindy - Dolinie Truso i to do niej zmierzaliśmy. 

20 października 2016

WERONA (CZ II) MIASTO W LETNIM DESZCZU

W upalny dzień, kiedy słońce świeci mocno na bezchmurnym niebie, kiedy światło jest silne i ostre, kiedy nie ma już sił chodzić w czerwcowym skwarze. Kiedy nawet to piękne miasto wydaje się jakieś nie do końca ładne bo zasłonięte przez tłumy. Wtedy pogoda przychodzi z pomocą.
O pierwszej, upalnej części spacerów po Weronie pisałam TUTAJ.

14 października 2016

WERONA (CZ I): W MIEŚCIE ROMEA I JULII

Nasze pierwsze chwile w Weronie nie należały do przyjemnych i kolorowych. Do miasta dotarliśmy późnym popołudniem. Kiedy tylko wyszliśmy z dworca zanosiło się na burzę. Wiał tak silny wiatr, że wszystkie gałęzie, liście, śmieci i kurz z chodników zaczęły krążyć w powietrzu. Szliśmy prawie biegnąc, popychani przez podmuchy wiatru. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy jak mozolna i męcząca będzie droga do naszego hotelu. A później na dodatek zaczęło padać. 

Po lewej widok ze wzgórz na Ponte Pietra i Katedrę Duomo. 

11 października 2016

MOSTÓWKA: NAJWIĘKSZE WRZOSOWISKO W EUROPIE

O Mostówce dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Po pięciu latach studiów i poznawaniu  atrakcji turystycznych Polski, Europy i świata, wkuwaniu na pamięć wszystkich punktów z list naj (większych, wyższych, starszych), nigdy nie słyszałam o wrzosowiskach w Mostówce. A tym bardziej, że są one największe w Europie.
 

7 października 2016

TO BYŁ WRZESIEŃ

Początek najpiękniejszej pory roku - jesieni. Wrzesień zaczął się upalnie, a my łapiąc ostatnie ciepłe dni lata pojechaliśmy na spływ kajakowy Świdrem. Choć miejscami było bardzo mało wody i trzeba było przepychać kajak, była to bardzo fajna przygoda (do powtórzenia za rok). Kręciliśmy się sporo po mieście i pod miastem. Odwiedziliśmy podwarszawskie wioski i malownicze parki. Byliśmy na największych w Europie wrzosowiskach, położonych zaledwie 40 km. od Warszawy (o tym będę jeszcze pisała). Byliśmy też na Lubelszczyźnie, jesień właśnie się zaczynała, a my zajadaliśmy się ostatnimi owocami lata.

22 września 2016

GRUZJA: U STÓP KAZBEKU

To był jeden z piękniejszych dni w Gruzji, to były jedne z najpiękniejszych widoków jakie kiedykolwiek widziałam. Potężny ośnieżony Kazbek, a u jego stóp, na wzgórzu pokrytym soczyście zieloną trawą mały prawosławny klasztor. Symbol Gruzji, obrazek chyba wszystkim znany.

12 września 2016

GRUZJA: OD TBILISI PO KAUKAZ, CZYLI GRUZIŃSKA DROGA WOJENNA

Pierwszy dzień w Gruzji spędziliśmy w Tbilisi, ale stolicę zostawmy na później. Zacznijmy od drugiego dnia, kiedy to ruszyliśmy na północ w stronę Wielkiego Kaukazu, pojechaliśmy jedną z najpiękniejszych dróg, Gruzińską Drogą Wojenną. 

7 września 2016

TO BYŁ SIERPIEŃ

Pierwsza połowa sierpnia to powrót do rzeczywistości po urlopie spędzonym w Gruzji. O Gruzji będzie jeszcze dużo i długo, bo za Gruzją tęsknię do dzisiaj (kilka zdjęć pokazywałam już TUTAJ). Później były mniejsze i większe wyjazdy i spotkania rodzinne. Druga połowa miesiąca to weekendy spędzone na Lubelszczyźnie i szalone dni w Białej Podlaskiej. Nie obyło się też bez małych wycieczek po Mazowszu. Odkryliśmy nowe miejsce z rewelacyjnymi ścieżkami rowerowymi: rezerwat Jana III Sobieskiego i odwiedziliśmy stołeczne (niestety zatłoczone) plaże w okolicach Wysp Świderskich. 

3 września 2016

SIERPNIOWY WEEKEND NA WSCHODZIE

Jeden z sierpniowych gorących weekendów spędziliśmy na wschodzie Polski. Zaledwie dwa dni a działo się tyle, że do tej pory nie sposób tego ogarnąć. Były grille; nawet dwa. Były dzieci: dokładnie szóstka. Było kilkanaście osób i długi stół w garażu, aby ich wszystkich pomieścić. Były koty; jeden duży i trzy małe. I cała tona jedzenia: mięsa, kiełbasy, kaszanki i ciasta i torty. I letnie, przepyszne owoce. Był upał, błękitne niebo i gorące słońce przez dwa dni. Były dziecinne zabawy; piaskownica, zjeżdżalnie, traktorki, hulajnogi i rowery. A dla dorosłych kalambury, które rozbawiały do łez. Były potłuczenia, siniaki i nawet jedna skręcona noga. Była masa zabawy i uśmiechu. I tylko snu było mało…

29 sierpnia 2016

ZALIPIE: CHATY W KWIATY

W drodze powrotnej z Pienin (z jednego z lepszych weekendów w tym roku) wstąpiliśmy do Zalipia, małej wsi na północy Małopolski. Zawsze (tj. odkąd dowiedziałam się o istnieniu tej miejscowości) chciałam na własne oczy zobaczyć chaty w kwiaty. 

11 sierpnia 2016

JEDEN DZIEŃ W MEDIOLANIE

Pierwszy dzień z czerwcowego wyjazdu do Włoch spędziliśmy w Mediolanie. Kiedy rano wysiedliśmy na dworcu zmęczeni porannym lotem, kiedy o 10 przed południem termometry wskazywały 35 st. - już wtedy wiedzieliśmy, że będzie to ciężki dzień. 

9 sierpnia 2016

TO BYŁ LIPIEC

Dużo się działo, dużo spotkań, dużo dzieci, dużo jedzenia i piękne lato w pełni:

L I P I E C

Lipiec to weekendowe spotkania w gronie rodziny i znajomych, to "tłuste" grille i objadanie się grilowanymi różnościami. To czas spędzony w gronie maluchów. Czas gier planszowych w plenerze i plotkowania przy suto zastawionych stołach. 

18 lipca 2016

PO SŁOWACKIEJ STRONIE PIENIN

Wyjechaliśmy wcześnie rano i ruszyliśmy w stronę Słowacji, po kilkunastu kilometrach trafiliśmy w miejsce, z którego rozciąga się jeden z najpiękniejszych widoków jakie kiedykolwiek było dane mi zobaczyć. Z jednej strony na wyciągnięcie ręki ogromne tatrzańskie szczyty górujące nad okolicą, z drugiej Pieniny, widoczne gdzieś z wśród zielono-żółtych łąk. A dookoła małe kozy przegryzające trawę. Nie chciało się odrywać wzroku. Tak rozpoczął się nasz drugi dzień majowego pobytu w Pieninach. 

13 lipca 2016

PIENINY: TAM GDZIE SPEŁNIAJĄ SIĘ MARZENIA

Spływ kajakiem Dunajcem. To nie był pomysł, który pojawił się znikąd. Odkąd pierwszy raz, dawno temu, zawitałam w Pieniny. Kiedy to spłynęłam Dunajcem flisacką tratwą. Już wtedy wiedziałam, że chciałabym tę trasę pokonać kajakiem. 
Dużo czasu musiało minąć i dużo wody w Dunajcu upłynąć zanim udało mi się to zrealizować. To był mój prezent dla samej siebie i cały ten wyjazd był pod to dostosowany.

7 lipca 2016

TO BYŁ CZERWIEC

Kolejny kolorowy miesiąc:

C Z E R W I E C

Czerwiec to pierwsze upały i letnie burze z podwójnymi tęczami. To kolejny kolorowy miesiąc. To tygodnie spędzone w mieście i wyjazdowe weekendy. Była Lubelszczyzna i lato na wsi, było Mazowsze i ogród na balkonie. I truskawki w każdej postaci. Były kolejne urodziny, tym razem dziewięcioletniej blondyneczki. 

16 czerwca 2016

MAURZYCE: NIEBIESKI ŁOWICKI ŚWIAT

Mała wioska gdzieś pod Łowiczem skrywa w sobie niebieski, tajemniczy świat sprzed lat. Pierwszy  raz trafiłam tam jeszcze na studiach, to był zimny i szary listopad, jeździliśmy z całą grupą po Mazowszu i Maurzyce (bo właśnie o nich mowa) były jednym z wielu punktów na trasie. Choć było brzydko, pogoda nie sprzyjała, a do Maurzyc trafiliśmy już wieczorem – było to jedno z miejsc, które zapamiętałam najbardziej z całego wyjazdu. Od tamtego wyjazdu minęło kilka długich lat. Do Maurzyc wybierałam się kilkakrotnie (jak sójka za morze) aby znowu odwiedzić Skansen Ziemi Łowickiej. Zawsze coś stało na przeszkodzie. I udało się dopiero teraz - w pewną majową sobotę.

6 czerwca 2016

PODLASIE: NA BOCIANIM SZLAKU

Wracając z Biebrzańskiego Parku Narodowego, odwiedziliśmy Tykocin i pobliskie Pentowo, czyli Europejską Wieś Bocianią. Kilka kilometrów obok Tykocina znajduje się mała osada, mały zakątek, w którym więcej bocianów niż ludzi. I właśnie dlatego Pentowo otrzymało ten tytuł. 

2 czerwca 2016

TO BYŁ MAJ


Kolorowy miesiąc
M A J

Maj był kolorowy – dosłownie i w przenośni. Świat wybuchał soczystą zielenią i tęczowymi kolorami kwiatów. A u nas też się działo, dużo byliśmy w domu i dużo nas nie było. Urządzaliśmy balkon, jeździliśmy na rowerach, wyjeżdżaliśmy poza miasto, opychaliśmy się domowymi wypiekami, by później spalać kalorie na kilkunastokilometrowych spacerach. Była woda i góry, północ Polski i południe. Ciepła wiosna i pierwsze poparzenia słoneczne. Czarne chmury nad głowami i majowe, popołudniowe burze. 

25 maja 2016

AZORY - SAO MIGUEL (CZ VIII)

Kiedyś mało znane wyspy rzucone gdzieś na wody Oceanu Atlantyckiego, mniej więcej w połowie drogi między Europą a Ameryką. Odizolowane, żyjące swoim własnym życiem.  Azory.  Archipelag 9 wysp zaliczanych do Makronezji, nazywanych Wyspami Szczęśliwymi.

21 maja 2016

AZORY - SAO MIGUEL (CZ VII)

Sao Miguel choć to największa wyspa na Azorach w rzeczywistości jest bardzo mała (w najbardziej oddalonych od siebie punktach ma ok. 90 km.) Spędziliśmy tam tydzień, przejechaliśmy ponad 550 km. i nie widzieliśmy wszystkiego. Wyspa jest tak bardzo różnorodna, tak ciekawa, że zdecydowanie można ją zwiedzać dużo dłużej. 

14 maja 2016

BIEBRZAŃSKA MAJÓWKA

Majówkę spędziliśmy nad Biebrzą, w Biebrzańskim Parku Narodowym. Chcieliśmy wyjechać poza miasto, zobaczyć biebrzańskie rozewska i bagna, pooglądać stada latających żurawi i spotkać łosia. I w czasie naszego krótkiego pobytu udało się zrealizować to wszystko. 

7 maja 2016

TO BYŁ KWIECIEŃ

Pierwsze wiosenne dni:
K W I E C I E Ń

Miejskie tygodnie i weekendy spędzone poza miastem. Pierwsze wiosenne burze i zieleń buchająca dookoła (na drzewach i na talerzu). Rowerowe weekendowe wycieczki i odkrywanie uroczych, podmiejskich zakątków. Kolorowe kwiaty w sadach i mały uratowany ptaszek, który zderzył się z szybą (ocuciliśmy go, odpoczął, napił się wody i odleciał :)). A potem przyszedł maj....

20 kwietnia 2016

LUB LUBELSKIE CZ. II


Czasem tęskni się za tym co kiedyś miało się na co dzień. W dzieciństwie wiele rzeczy było oczywistych, normalnych, a przez to aż zwyczajnie nudnych. Człowiek inaczej patrzył na świat, nie zastanawiał się, że za tą normalnością i zwyczajnością być może kiedyś zatęskni.

10 kwietnia 2016

KAFELKOWY ŚWIAT PORTO CZ. II

Druga połowa dnia w Porto (o pierwszej znajdziecie tutaj) to kolejne 10 km przedeptanych kolorowymi zaułkami miasta. Po południu dotarliśmy na nabrzeże rzeki Duero i pod znany Most Ponte Dom Luís I. Weszliśmy na kolejne wzgórze i znowu błądziliśmy po krętych, kolorowych uliczkach, a nad głowami powiewało suszące się pranie. 

5 kwietnia 2016

KAFELKOWY ŚWIAT PORTO CZ. I

W Porto spędziliśmy zaledwie 1,5 dnia w drodze powrotnej z Azorów. Cały czas chodziliśmy po mieście, robiąc w ciągu dnia ponad 20 kilometrów. Oglądaliśmy miasto, niezliczoną ilość okafelkowanych fasad i celowo "gubiliśmy" się małych, wąskich uliczkach. Zajadaliśmy się pasteis de nata i przepysznymi eklerkami. Byliśmy też na targu i w księgarni wyjętej prosto z książek o Harrym Potterze. I tak minęła (dopiero) połowa dnia...

Przepyszne eklerki Leitaria da Quinta do Porto i okafelkowana ściana kościoła Igreja das Carmelitas

31 marca 2016

TO BYŁ MARZEC: MAŁO WIOSNY W WIOŚNIE

Wiosna przyszła tak jakoś cicho i prawie niezauważalnie. Na zewnątrz szaro, buro i ponuro. I tylko kartka w kalendarzu potwierdza, że to już. Święta też jakoś szybko, mało wiosenne. Były i minęły.
A samą wiosnę nadal jakoś słabo widać...

23 marca 2016

AZORY - SAO MIGUEL (CZ. VI): ZIELONE PLANTACJE HERBATY

Plantacje herbaty na Sao Miguel to miejsce, które bardzo chciałam zobaczyć, szczególnie, że są jedynie europejskie fabryki mojej kochanej herbaty (którą mogłabym pić litrami). Plantacje herbaty istnieją na Azorach od XIX wieku (było ich wówczas 15), obecnie zostały tylko dwie. 


6 marca 2016

LUB LUBELSKIE CZ.I

"Lubelskie - na chwilę lub na dłużej" to cytat z kampanii promującej województwo lubelskie jaka pojawiła się w 2014 roku. Dla mnie kiedyś Lubelszczyzna była na dłużej, teraz jest na chwilę kilka razy w roku. Kiedyś wszystko miałam na wyciągnięcie ręki, wystarczyło wyjrzeć przez okno, albo iść na spacer. Teraz zbieram lubelskie obrazy zielonych pół, kwiecistych wiosennych łąk, stawów skąpanych w porannych mgłach, kolorowych jesiennych lasów i białej zimy, która przykrywa świat. 

27 lutego 2016

AZORY - SAO MIGUEL (CZ. V): NAJPIĘKNIEJSZE MIEJSCE NA ZIELONEJ WYSPIE

To było najważniejsze miejsce jakie chcieliśmy zobaczyć na Sao Miguel. Miradouro da Grota do Inferno - to punkt widokowy na kalderę Sete Cidades. Na długo przed wyjazdem wertowałam Internet i szukałam informacji jak się tam dostać. I choć na wyspie praktycznie wszystkie punkty widokowe są doskonale oznaczone, ten jeden nie był - z małymi problemami, ale znaleźliśmy wejście na szlak prowadzący na szczyt.

14 lutego 2016

AZORY - SAO MIGUEL (CZ IV): LAGOA DAS FURNAS I TRADYCYJNE COZIDO

Miejscowość Furnas i Lagoa da Furnas to jedne z najbardziej znanych miejsc na Sao Miguel. Słyną głównie ze względów kulinarnych. 
W okolicach Furnas występują gorące źródła i fumarole wulkaniczne z których wydobywają się gorące gazy, wykorzystywane do przygotowywania charakterystycznej potrawy - cozido das Furnas.

7 lutego 2016

STYCZEŃ: IDEALNY ZIMOWY WEEKEND

Jeden ze styczniowych weekendów, jak dotychczas ostatni weekend tej zimy, spędziliśmy w Kazimierzu Dolnym. To był bardzo zimowy i bardzo intensywny czas. Była długa droga z niebieskim niebem i zimowymi krajobrazami jak z bajki. 

3 lutego 2016

AZORY - SAO MIGUEL (CZ III): TROPIKANY LAS I JEZIORO OGNIA

Kiedy odsłoniłam grube, bordowe zasłony po tarasie płynęła woda. Padało. Albo nie - lało! Kolejny dzień na Azorach i pierwszy deszcz. Odsłoniliśmy wszystkie okna, zjedliśmy śniadanie i z nadzieją w oczach patrzyliśmy za okno, licząc, że przestanie padać. 
Zbieraliśmy się do drogi. Plany na dzisiaj to tropikalny las i Lagoa do Fogo (Jezioro Ognia). Deszcz nie był mile widziany, szczególnie tego dnia. Ale padać nie przestawało, co prawda ulewa zmieniła się na szczęście w mżawkę, ale nie chciała się skończyć...

31 stycznia 2016

AZORY - SAO MIGUEL (CZ II): PÓŁNOC WYSPY I CALDEIRA DAS SETE CIDADES

Pierwszy dzień na Azorach przeznaczyliśmy na północno-zachodnią część wyspy, zahaczając o najbardziej znane miejsce na Sao Miguel - kalderę wulkaniczną Sete Cidades.

27 stycznia 2016

LIZBONA (CZ III): MIASTO NOWOCZESNE

Jedno lizbońskie przedpołudnie wykorzystaliśmy na spacer po wschodnich obrzeżach miasta. Jest to zupełnie inna jego odsłona: nowoczesna, surowa, monochromatyczna. Znajduje się tam stacja Oriente; dworzec kolejowy którego bryła sama w sobie stanowi atrakcję. A zaraz obok długa promenada nad brzegiem Tagu i kolejka linowa tuż nad głowami spacerowiczów. I przede wszystkim (szczególnie dla tych lubujących się w mostach i innych tego typu konstrukcjach) widok na Most Vasco da Gamy - najdłuższy most w Europie. Most jest długi na 17,2 km i łączy Lizbonę z miejscowością Montijo po drugiej stronie rzeki.

22 stycznia 2016

LIZBONA (CZ II): KOLOROWA ALFAMA

Tak jak pisałam Lizbona to bez wątpienia bardzo piękne miasto. Ostatnio pisałam o Belem ze swoimi atrakcjami i przepysznymi babeczkami. Dzisiaj Alfama - kolejna: najważniejsza i najstarsza dzielnica miasta (powstała w czasach Maurów). Kolorowa, prawie cała okafelkowana, z wąskimi ulicami po których można chodzić bez końca...

17 stycznia 2016

GDZIEŚ NA KOŃCU ŚWIATA

Gdzieś na końcu świata wśród beskidzkich lasów, gór i dolin jest mała wieś. Nowica. Nie miałam kiedyś pojęcia o jej istnieniu i trafiliśmy tam również przypadkiem. Dobrze, że w ogóle trafiliśmy, bo jazda ciemną, październikową nocą przez czarny las, drogą momentami pozbawianą asfaltu nie zapowiadała pomyślnego finału. Ale trafiliśmy. Pod same drzwi drewnianej chaty z ogromnymi oknami z których światła rozjaśniały czarną jesienną noc. Trafiliśmy do Szpilkowa. 

12 stycznia 2016

BESKIDZKIE DOLINY, WZGÓRZA I NIEISTNIEJĄCE WSIE

Jeden z dni w Beskidzie Niskim spędziliśmy na włóczeniu się po okolicy.
Zwiedzaliśmy stare zabytkowe cerkwie i podziwialiśmy ten beskidzki świat zaklęty w drewnie. Większość małych wiosek i miejscowości ukrytych gdzieś pomiędzy wzgórzami ma swoją drewnianą cerkiew. Często na wzgórzu, czasem w centrum wsi, czasem na uboczu. Ale zawsze widoczną z daleka.
Pokonywaliśmy szersze i węższe beskidzkie drogi, przez pola, łąki i przez kolorowe jesienne lasy. Szukaliśmy wsi, których już nie ma. Wsi, po których zostały tylko zniszczone fundamenty domów, przydrożne krzyże stojące gdzieś w szczerym polu czy drzewa owocowe. Nieme znaki, że tutaj kiedyś było życie, że w tym szczerym polu była wieś, z zagrodami i sadami pełnymi dorodnych jabłoni, grusz i czereśni. 
 

8 stycznia 2016

LIZBONA (CZ I): SŁODKIE BELEM

W Lizbonie spędziliśmy zaledwie 2 dni. Był to nasz przystanek w drodze na Azory. Przed wyjazdem pewna osoba napisała mi, że Lizbona "to najpiękniejsze i najbardziej urocze miasto w którym byłam. A było ich sporo." Czy i mnie Lizbona tak bardzo zachwyciła? Nie można zaprzeczyć, że to piękne miejsce, ale z Lizboną w moim rankingu wygrało inne portugalskie miasto, o którym jeszcze napiszę.

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.