Górskie opowieści...
....lipcowe Bieszczady = jednego dnia upał (i poparzenia słoneczne), drugiego ulewa, że ciężko wychylić nos poza ciepły pokoik. Następnym razem trzeba tam jechać jesienią, bo jesień, moim zdaniem, pod każdym względem jest najlepsza!
lipiec, ale chyba dosyć późny jak na moje oko?
OdpowiedzUsuńco do jesieni to racja. niestety co roku mija zbyt szybko... :)
no proszę jakie oko :) to faktycznie były ostatnie dni lipca...
OdpowiedzUsuńA jesień - już niedługo będzie... :)
w takim razie moze tej jesieni pomyslimy nad jakims wspolnym bieszczadzkim plenerem foto. jak bedziemy sie nawzajem motywowac to jest szansa ze sie uda ;)
OdpowiedzUsuńswoja droga, polecam tez pierwszy tydzień września lub, w wersji dla niezmotoryzowanych, ostatni tydzień sierpnia (jeszcze można złapać jakiegokolwiek PKSa jeżdżącego przez Wetline do Ustrzyk czy Wołosatego). wtedy Biesy wygladaja jak z "fields of gold" Sting'a :)