30 marca 2011

ZIELONE BIESZCZADY

Górskie opowieści... 
....lipcowe Bieszczady = jednego dnia upał (i poparzenia słoneczne), drugiego ulewa, że ciężko wychylić nos poza ciepły pokoik. Następnym razem trzeba tam jechać jesienią, bo jesień, moim zdaniem, pod każdym względem jest najlepsza!


















3 komentarze:

  1. lipiec, ale chyba dosyć późny jak na moje oko?
    co do jesieni to racja. niestety co roku mija zbyt szybko... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no proszę jakie oko :) to faktycznie były ostatnie dni lipca...
    A jesień - już niedługo będzie... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. w takim razie moze tej jesieni pomyslimy nad jakims wspolnym bieszczadzkim plenerem foto. jak bedziemy sie nawzajem motywowac to jest szansa ze sie uda ;)
    swoja droga, polecam tez pierwszy tydzień września lub, w wersji dla niezmotoryzowanych, ostatni tydzień sierpnia (jeszcze można złapać jakiegokolwiek PKSa jeżdżącego przez Wetline do Ustrzyk czy Wołosatego). wtedy Biesy wygladaja jak z "fields of gold" Sting'a :)

    OdpowiedzUsuń

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.