Przedświąteczny tydzień, kiedy w Polsce temperatury spadały kilkanaście stopni poniżej zera, my spędziliśmy w ciepłym, wiosennym Rzymie. Tym razem nie był to wyjazd we dwoje, a bardziej logistycznie skomplikowana, rodzinna 7-osobowa wycieczka. Pięć dni w Wiecznym mieście każdemu z nas przyniósł masę wrażeń.
Niedziela Palmowa na Placu Św Piotra (i zaskakująco dobre miejsca przy samym ołtarzu). Kilometry wydreptanych szlaków. Wiosenny upał. Włoska pizza. Papież Franciszek na wyciągnięcie ręki. Ulewny, przenikliwie zimny deszcz. Obowiązkowa codzienna porcja włoskich lodów (gelato). Serpentyny schodów na kopułę Bazyliki. Cytrynowe liście i kwaśne pomarańcze na Palatynie. Starożytne ruiny i antyczne świątynie. Zadziwiające trójwymiarowe freski. Wojska bliźniaczych, watykańskich kolumn. Grób Jana Pawła II. Sprzedawca pizzy domagający się zdjęć. Mieszkanko przy murach Watykanu. Pieczone kasztany na placu hiszpańskim. Zalane deszczem Trastevere. To tylko mała garść wspomnień. Niebawem postaram się wszystko uporządkować i stworzyć logiczną relację z naszego wyjazdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz