Grubo ponad miesiąc od naszego wyjazdu do Rzymu kończę powyjazdową relację. Dzisiaj kolejna część rzymskich spacerów, w słońcu i upale, w
przenikliwym wietrze i w strugach lejącego deszczu. Podczas wyjazdu mieliśmy
cały pogodowy kalejdoskop.
Tak też było podczas naszej wizyty w Koloseum, jednym z
najbardziej charakterystycznych miejsc wiecznego miasta. Wchodząc, do Koloseum
chowaliśmy się przed zacinającym deszczem, a kiedy weszliśmy do środka świeciło
już ładne słoneczko.
A samo Koloseum? Ogromne. Wręcz monumentalne. Ale, co mi
trochę „nie pasowało” odbudowywane w taki sposób, że dokładnie widać różnicę
pomiędzy oryginałem a dobudowanymi elementami. Fakt, że jest odbudowywane łatwo
zrozumieć, ząb czasu nadszarpnie wszystko, ale czy nie można byłoby tego zrobić
w sposób mniej rzucający się w oczy…
Z potrójnym biletem w ręku (Koloseum, Palatyn i Forum
Romanum) udaliśmy się dalej. Na Palatyn. Jedno z 7 wzgórz Rzymu. To legendarne
miejsce narodzin Rzymu, a dzisiaj najbardziej romantyczny ogród w mieście. Niegdyś
całe wzgórze zajmowały rezydencje zamożnych rzymian. Dzisiaj zostały tylko ruiny
domów, kolumny porozrzucane pośród kwiatów, małe, zaniedbane fontanny, gaje
pomarańczowe i klimatyczne alejki wśród drzew oliwnych, na których „buszują”
małe zielone papużki. Na Palatyn warto wejść również dla zachwycającej panoramy
Forum Romanum.
Z Palatynu już prosta droga do Forum Romanum. Mówią, że
będąc w Rzymie trzeba koniecznie je odwiedzić. Forum Romanum to centrum cesarskiego miasta, gdzie znajdowały się pełne splendoru budowle bogate w białe marmury i złote
zdobienia. Dzisiaj forum to oszałamiający bezład setek kamieni i kolumn. Choć
spacerując uliczkami forum trudno sobie wyobrazić panujący tu dawniej przepych
i bogactwo to faktycznie jest to bardzo klimatyczne miejsce.
Od północy Forum Romanum sąsiaduje z Kapitolem, najmniejszym
i jednocześnie najważniejszym wśród rzymskich wzgórz. Na wzgórzu znajdują się
ratusz miasta i muzea kapitolińskie, w których możemy zobaczyć pomnik wilczycy
kapitolińskiej. Dla tych, którzy niekoniecznie chcą wchodzić do muzeum, a
wilczycę chcieliby zobaczyć – na tyłach muzeum, przy stromych schodach w
kierunku forum, znajduje się kopia słynnej wilczycy.
Schodząc z Kapitolu kolejnymi stromymi schodami dochodzimy do
ogromnego białego pomnika Wiktora Emanuela. Jest on tak monumentalny i „inny”
niż cały Rzym, że budzi mieszane uczucia zarówno wśród turystów jak i
mieszkańców miasta, przez których nazywany jest „sztuczną szczęką z białego
marmuru”.
Rzut kamieniem od pomnika Emenuela znajduje się Piazza
Venezia i słynna kolumna Trajana.
Przenosimy się teraz na południe miasta do Circus Maximus, gdzie
niegdyś odbywały się wyścigi powozów konnych. W przewodnikach można wyczytać,
że jest to z całą pewnością największa z budowli widowiskowych świata. A
dzisiaj po upływie lat i wieków, zamiast na wyścigi rydwanów rzymianie
przychodzą w to miejsce na spacer z psami lub na jogging.
Z Circus Maxiums już blisko do kościoła Santa Maria in Cosmedin,
gdzie znajdują się znane na całym świecie Usta Prawdy. To twarz wyrzeźbiona w kawałku
marmuru, niegdyś będąca prawdopodobnie pokrywą studni. Dzisiaj ciągną do niej tłumy
turystów. Wg. legendy usta prawdy odgryzają dłoń kłamcom. Jest wielu chętnych chcących
przekonać się o swojej prawdomówności. Kolejka przed bramą ustawiła się już pół
godziny przed jej otwarciem, a kiedy byliśmy tam kilka godzin później, pomimo padającego
deszczu ogonek czekających był jeszcze dłuższy.
Kolejny ogonek czekających był na Awentynie. Wiecie po co wdrapywaliśmy
się na kolejne rzymskie wzgórze? Dla dziurki od klucza. Ale nie takiej zwykłej, a
najsłynniejszej dziurki od klucza w Rzymie. Znajduje się ona w bramie ogrodów
Cavalieri di Malta. Dziurka niby zwyczajna.
Ale to co przez nią można zobaczyć. Niezwyczajne. Zdjęcia
tego widoku nie mam, bo zrobić się nie dało… ale możecie zobaczyć pod tym linkiem.
Najpiękniejsze miejsce w Rzymie? Dla mnie Trastevere. A
raczej zalane deszczem Trastevere. Niestety tego dnia, na który zaplanowaliśmy
spacer po tej „prawdziwie rzymskiej dzielnicy” padało i to dość mocno. Moje zdjęcia
nie są więc kolorowe, nie ma prania suszącego się nad wąskimi ulicami, ale jest
to zdecydowanie miejsce „w moim stylu” gdzie najlepiej spacerować bez planu i zgubić
się w wąskich uliczkach (i oczywiście my też idąc na azymut wylądowaliśmy w
całkowicie innym miejscu, niż to do którego chcieliśmy dojść.) Ale Trastevere
naprawdę zachwyca, to jedyne miejsce w Rzymie gdzie chciałabym jeszcze wrócić…
(a wrzuciłam grosik do di Trevi).
Z Trastevere niedaleko już do Watykanu, w strugach padającego
deszczu kierowaliśmy się w jego stronę.
Z racji, że mieszkaliśmy przy samym Watykanie zarówno na
Placu Świętego Piotra jak i w Bazylice byliśmy kilka razy. Bazylika w środku to
ogrom barokowych zdobień i kolorów. To ogromny
baldachim nad ołtarzem, to znana "Pieta" Michała Anioła, to grób naszego papieża
Jana Pawła II, przy którym ciągle są tłumy wiernych.
To w końcu ogromna kopuła stworzona przez Michała Anioła. W
jednym z przewodników napisali, że „wszystkie
atrakcje wnętrza bazyliki bledną przy fantastycznych widokach ze szczytu kopuły”.
Na szczyt kopuły można wejść po ponad 500 schodach, albo cześć tej drogi pokonać
windą i wejść po około 300 schodach. Więc
pojechaliśmy, a raczej pojechali. Ja zostałam na dole razem ze swoim lękiem wysokości.
Poniższe zdjęcia nie są więc mojego autorstwa, ale sami zobaczcie, jakie widoki
rozciągają się ze szczytu kopuły.
Kończąc ten post i całą relację z rzymskiego wyjazdu –
włoski akcent kulinarny, czyli pizza na wagę, którą można kupić niemal na
każdym rogu. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz