Pamiętam
swoją pierwszą wizytę w Gdańsku. Były to początki maja, stłoczeni w
małym, ciasnym busie jechaliśmy pośród żółtych, kwitnących pól rzepaku.
Nocowaliśmy w bursie gdańskiej, a całe dnie wykorzystaliśmy do granic
możliwości oglądając wszystko co się dało. Szczegółowo zwiedzaliśmy miasto
z przewodnikiem w ręku: Kościół Mariacki, Żuraw nad Motławą, Ratusz,
Dom Uphagena, Dwór Artusa, Muzeum Bursztynu, wszystkie kościoły, bramy i
inne zabytki. Popłynęliśmy na Westerplatte i weszliśmy na wszystkie
możliwe punkty widokowe. Pogoda nas nie rozpieszczała, a w ramach
pamiątek, kupiliśmy zimowe rękawiczki i opaski na głowę. Był to bardzo
intensywny wyjazd, ale nigdy później nie zwiedziłam już Gdańska tak
dokładnie jak wtedy.
Teraz
wizyta w mieście (choć czasem zdarza się zobaczyć coś nowego) to przede
wszystkim spacer po Długim Targu i Długim Pobrzeżu nad Motławą - tak
też było ostatnim razem. Po długim, równie zimnym dniu (choć teraz był
luty, nie maj) spędzonym na klifach w Orłowie, w Gdańsku zawitaliśmy
jedynie na krótki spacer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz