2 czerwca 2016

TO BYŁ MAJ


Kolorowy miesiąc
M A J

Maj był kolorowy – dosłownie i w przenośni. Świat wybuchał soczystą zielenią i tęczowymi kolorami kwiatów. A u nas też się działo, dużo byliśmy w domu i dużo nas nie było. Urządzaliśmy balkon, jeździliśmy na rowerach, wyjeżdżaliśmy poza miasto, opychaliśmy się domowymi wypiekami, by później spalać kalorie na kilkunastokilometrowych spacerach. Była woda i góry, północ Polski i południe. Ciepła wiosna i pierwsze poparzenia słoneczne. Czarne chmury nad głowami i majowe, popołudniowe burze. 



Maj zaczęliśmy na północy, a właściwie północnym wschodzie Polski, nad Biebrzą. Choć Biebrza nie jest chyba nam pisana, bo kolejny wyjazd znowu lekko nie wyszedł, ale i tak było pięknie (szczególnie piękne widoki). Nad Biebrzą spędziliśmy zaledwie 2 dni, o których pisałam już tutaj: BIEBRZAŃSKA MAJÓWKA CZ.1. Na koniec wyjazdu byliśmy jeszcze w Pentowie, Europejskiej Wiosce Bocianiej położonej w okolicach Tykocina. Więcej zdjęć z Pentowa pojawi się na blogu niebawem.





Majowe tygodnie i weekendy upłynęły szybko, ale też intensywnie i kolorowo. Zabrałam się na kucharzenie, które nie zawsze mi wychodzi. Ale nad ciastem truskawkowym i bułeczkami ze szpinakiem aż się rozpływałam :)
Byliśmy też na długaśnym (ponad 15 km) spacerze z Mokotowa na Ochotę. Przeszliśmy przez wszystkie możliwe parki, przez centrum i akurat przed burzą trafiliśmy na urodziny wesołego trzylatka. Były też stare chaty i świat z innej epoki, czyli skanseny które uwielbiam. W jeden z weekendów odwiedziliśmy skansen w Maurzycach, a wracając z Pienin (w które wybraliśmy się w ostatni weekend maja) odwiedziliśmy też malowaną wieś – Zalipie. I był też rower i wycieczki po mieście, z południa na północ i ze wschodu na zachód. 




















A koniec miesiąca to powrót w Pieniny. Jedno z najlepszych miejsc pod słońcem. Choć jechaliśmy 2 dni, a na miejscu byliśmy zaledwie 2 dni. Tego weekendu nie zamieniłabym na żaden inny. Moc wrażeń, przygód i spełniania marzeń. 

Nasz domek z widokiem na góry w małej wsi na końcu świata. Ludzie, którzy choć niegdyś obcy, dziś przyjmują nas z otwartymi ramionami. Marzenie o spływie kajakiem górską rzeką, które się spełniło. Niemiłosierny upał i wycieczki rozklekotanymi rowerami. Widoki, na góry i doliny, od których szkoda było wzrok odrywać. Mgły, których było albo za dużo, albo za mało. Poranne spacery, kiedy wszyscy jeszcze spali i letnia, wieczorna burza z piorunami. Miejsce, do którego chce się wracać zanim się wyjedzie. 
Miejsce, o którym jeszcze dużo tutaj będę pisała. Zdjęcia z Zalipia i Maurzyc też się pojawią. 





2 komentarze:

  1. piękne zdjęcia! jaka ta nasza Polska jest.. czarująca! zachwycająca! niedoceniona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      A Polska faktycznie piękna i ma dużo więcej do zaoferowania niż nam się wydaje.

      Usuń

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.