22 października 2012

"WAKACYJNI PAPARAZZI"

Jutro rano uciekam na tydzień, będzie więc mała pauza na blogu. Ale przed moim wyjazdem chcę Wam jeszcze przytoczyć pewien artykuł - pojawił się on w listopadowym numerze Travelera.



Tekst stawia pytanie gdzie jest granica między fotografowaniem a zawłaszczaniem czyjejś prywatności. Mówi o tym, że trzeba się pilnować aby nie stać się wakacyjnym paparazzi, który pyka zdjęcia wszędzie i wszystkiemu nie zważając na okoliczności.

Poniżej przytaczam ciekawe fragmenty artykułu.

PYTAJ I POZNAWAJ
" - Dla mnie to proste: jeżeli masz poczucie, że jesteś złodziejem, to znaczy, że nim jesteś - mówi Tomasz Tomaszewski, (...) Jego zdaniem czułym wskaźnikiem tego, czy nie kradniemy czyjejś prywatności, jest właśnie to, jak się czujemy, gdy wyciągamy aparat. Wstyd, wątpliwości, poczucie winy, niepewność to pierwsze znaki, że lepiej sprzęt odłożyć na bok. - Zdjęcia mają być robione dla ludzi, a nie przeciwko nim - wyznaje Mikołaj Nowacki, fotoreporter (...). Zgadza się z nim Olga Mielnikiewicz, fotografka i pracownica Polskiej Akcji Humanitarnej. Według kodeksu, który stosuje PAH, przed zrobieniem zdjęcia powinno się nie tylko uzyskać zgodę od osoby fotografowanej, ale też zapytać samych siebie, czy zgodzilibyśmy się na bycie fotografowanym w takiej sytuacji.
 - To świetna technika, by stwierdzić, czy nie przekraczamy jakiejś granicy (...) Na pewno nie przystalibyście na to, by ktoś obcy, bez żadnego komentarza, wchodził do waszego domu, fotografował wasze dzieci czy też wyposażenie kuchni i łazienki. Co innego, gdyby o zdjęcie poprosił ktoś, z kim wcześniej się poznaliśmy, choćby zamieniliśmy parę słów (...)
Jednak współcześni podróżnicy często nie mają na to czasu. Chcą jak najszybciej zwiedzić jakieś miejsce i pojechać dalej. Szkoda im dani na zbędne gadki z lokalnymi, nawet na pytanie o zgodę na uruchomienie migawki. Dlatego często korzystają z "ciężkiego działa", jakim są zoomy, obiektywy, w których zakrzywiony jest kąt widzenia (wydaje się, że fotograf robi zdjęcie czemuś innemu) czy ukryte kamery. (...)"


ZŁODZIEJE DUSZ
"- Czym różni się robienie zdjęć z ukrycia lub z zaskoczenia od kradzieży owoców na czyimś polu? Właściwie niczym - twierdzi Paweł Boski (...) Przecież w obu przypadkach zawłaszczamy czyjąś własność, bez jego zgody czy wiedzy. Czasem ta kradzież rozumiana jest bardzo dosłownie. - W wielu kulturach istnieje przekonanie, że robienie zdjęć zabiera fotografowanym duszę - tłumaczy prof. Boski. I jest w tym głęboki sens. Po tym jak jakaś chwil zostaje utrwalona na kliszy, czują, że tracą kontrolę nad swoim życiem, że przynależy ono gdzie indziej. Z podobnego powodu zabrania się robienia zdjęć w świątyniach i miejscach kultu praktycznie we wszystkich kulturach świata. Zrobienie zdjęcia w sferze sacrum jest jak odebranie mu duchowej mocy.
Z drugiej strony nie ma co od razu zakładać, że ktoś nie chce zdjęć. Może jest właśnie odwrotnie." Warto po prostu zapytać.


PRZEŻYJ TO SAM
"Piękne zachody słońca, wysokie góry, spotkane osoby na drodze, imponujące zabytki utrwalone na kliszy (a raczej karcie pamięci) aparatu to wspaniała pamiątka z podróży. I powszechnie dostępna. Obecnie, gdy prawie każdy ma aparat (choćby w komórce), robienie zdjęć zrobiło się łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Patrząc na bezwiednie cykających wszystko dookoła turystów w najpopularniejszych miejscach świata, można by nawet stwierdzić, że zbyt łatwe. Chęć uwiecznienia wszystkiego i cały czas, a potem natychmiastowego dzielenia się tym z naszymi znajomymi przyćmiewa często same przeżycia. Zamiast doświadczać, zdobywamy ujęcia. Zamiast rozmawiać w cztery oczy, oddzielamy się od innych obiektywem. Zamiast się bawić, pozujemy na tle zabytku.


- Ludzie na wakacjach coraz częściej mają potrzebę podglądania. Zdjęcia strzelają jak z karabinu maszynowego i liczą, że może coś się uda uchwycić - zauważa profesor Boski. Jeżeli coś nie zostanie uwiecznione, to tak jakby się nie wydarzyło.
Standardem jest, ze z dwutygodniowych wakacji przyjeżdżają z kilkoma tysiącami zdjęć. Niestety coraz częściej turyści zachowują się bardziej jak paparazzi (czyli nieważne, czy dobre, ważne, żeby dużo i sensacyjnie) niż jak rasowi fotoreporterzy.
Może warto więc podczas kolejnej wyprawy zastanowić się, by zamiast ciągle fotografować swoje wyjazdy, przeżywać je i doświadczać. Gwarantujemy, ze wtedy nie tylko same wakacje, ale i zdjęcia okażą się bardziej udane"

Zainteresowanych całym artykułem odsyłam do listopadowego numeru Travelera - NR 11(60)Listopad 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.