Pierwszy dzień na Sycylii. Po śniadaniu zjedzonym na tarasie z widokiem na ogromne wzgórze ruszamy w drogę. Krętymi drogami, do góry, do miasteczka Erice, położonego na szczycie wzgórza, które oglądaliśmy z tarasu. Strome ulice. Wąskie serpentyny z widokiem na morze. Docieramy do Erice, miasteczka przycupniętego wysoko na wapiennej grani. Brukowane uliczki, małe zacienione podwórza, zabytkowy zamek, promenada z widokiem na wybrzeże, prastare mury miejskie, zaciszne parki i przepiękne widoki na okolicę - od morza aż po dalekie szczyty gór. To właśnie tutaj zjedliśmy pierwsze sycylijskie, przepyszne cannoli. Opuszczamy miasteczko wczesnym popołudniem... a podobno Erice nabiera szczególnego uroku dopiero pod koniec dnia (kiedy wyjeżdżają wszyscy jednodniowi turyści, jak my), a oglądane stamtąd zachody słońca na długo pozostają w pamięci.
Gustaw Herling Grudziński o Erice pisał tak: "Nigdzie na Sycylii nie panuje tak głęboka cisza. Ludzie, nawet gdy wychodzą z domów, poruszają się jakby na palcach, ocierają się o mury i szybko znikają"
Witam, rewelacyjne zdjęcia, przypadkiem trafiłam na ten blog, poszukując informacji o Erice. Mogłabym prosić o wskazanie jakim aparatem zostały wykonane zdjęcia, ponieważ jestem na etapie wyboru tego sprzętu. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zdjęcia z Sycylii były robione aparatem Nikon D90. Pozdrawiam.
Usuń