Półwysep Reykjanes to jedno z najczęściej odwiedzanych
miejsc na Islandii, głównie, dlatego, że znajduje się na wyciągnięcie ręki od międzynarodowego
lotniska w Keflaviku. My dotarliśmy tam ostatniego dnia, na kilka godzin przed
oddaniem samochodu. W dodatku spotkała nas najgorsza pogoda podczas całego
wyjazdu - więc była to ekspresowa wycieczka.
Pierwszym miejscem, przy którym się zatrzymaliśmy były
suszarnie ryb (i tutaj była jeszcze ładna pogoda – popołudniowe słońce i
chodzące nad głowami chmury). Wietrzny i chłodny klimat Islandii sprzyja suszeniu ryb
starymi sposobami. W wielu częściach wyspy można spotkać takie suszarnie.
Po przejechaniu zaledwie 10-15 km. Pogoda zrobiła się prawdziwie islandzka. Wiatr, który miejscami nie pozwalał otworzyć drzwi w samochodzie, gęsty deszcz padający poziomo i mgła tuż nad głowami, która zasłaniała wszystkie widoki.
Reykjanes to obszar aktywny sejsmicznie, pełen wulkanów, czarnej
wulkanicznej ziemi, lawy porośniętej zielonym mchem i gorących źródeł wody i
siarki.
Jednym z takich obszarów geotermalnych jest Seltun w Krysuvik,
pełen gorących źródeł, basenów wrzącego mułu i charakterystycznego dla takich
miejsc zapachu siarki („zgniłego jajka”). Wcześniej byliśmy już w podobnym miejscu na
północy Islandii, w Hverir i tam ten zapach, a raczej smród był dużo bardziej
uciążliwy.
Przez półwysep jechaliśmy malowniczą (tak została oznaczona na
mapie) trasą 42, i zapewne byłaby malownicza, gdyby nie ogromna mgła i deszcz.
Dosłownie na chwilę zatrzymaliśmy się przy Błękitnej
Lagunie. Jest to najpopularniejsza atrakcja turystyczna na Islandii. Kąpielisko
powstało z wód odpływowych ze znajdującej się obok elektrowni geotermalnej. Potraktowaliśmy to miejsce po macoszemu oglądając je tylko z
zewnątrz w strugach padającego deszczu. Samej elektrowni nie widzieliśmy – mgła zasłaniała
wszystko.
Na koniec tej deszczowej wycieczki pojechaliśmy na granice
Europy. Przez Półwysep Reykjanes przebiega granica płyt kontynentalnych –
Euroazjatyckiej i Północnoamerykańskiej. Płyty te odsuwają się od siebie 2 cm. rocznie.
W tym miejscu znajduje się rów i most łączący Europę z Ameryką, także można
szybko i bez problemów znaleźć się na innym „kontynencie”. Co najśmieszniejsze
jadąc do tego miejsca od strony Keflaviku przyjeżdża się z Ameryki do Europy,
po czym mostem łączącym kontynenty można znowu przejść do Ameryki :).
Reykjanes to taka Islandia w pigułce, większość turystów
odwiedza go pierwszego dnia tuż po przylocie na wyspę. My zostawiliśmy to
miejsce na ostatni dzień i pogoda trochę uniemożliwiła nam zobaczenie
najciekawszych miejsc. Ale „co się odwlecze to nie uciecze”. Następnym razem
będzie lepiej.
Kolejne odcinki islandzkiej przygody już niebawem.
Twoja relacja z Islandii jest powalająca, przeczytałam wszystkie odcinki!
OdpowiedzUsuńBo Islandia sama w sobie jest powalająca. Szczerze polecam! Mówią, że Islandię trzeba sobie zostawić na koniec podróżowania po świecie, bo jak zobaczysz Islandię to już nic nie będzie dla Ciebie równie piękne...
Usuń