9 czerwca 2014

REYKJANES: ISLANDIA W MINIATURZE


Półwysep Reykjanes to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc na Islandii, głównie, dlatego, że znajduje się na wyciągnięcie ręki od międzynarodowego lotniska w Keflaviku. My dotarliśmy tam ostatniego dnia, na kilka godzin przed oddaniem samochodu. W dodatku spotkała nas najgorsza pogoda podczas całego wyjazdu - więc była to ekspresowa wycieczka. 
Pierwszym miejscem, przy którym się zatrzymaliśmy były suszarnie ryb (i tutaj była jeszcze ładna pogoda – popołudniowe słońce i chodzące nad głowami chmury). Wietrzny i chłodny klimat Islandii sprzyja suszeniu ryb starymi sposobami. W wielu częściach wyspy można spotkać takie suszarnie.








Po przejechaniu zaledwie 10-15 km. Pogoda zrobiła się prawdziwie islandzka. Wiatr, który miejscami nie pozwalał otworzyć drzwi w samochodzie, gęsty deszcz padający poziomo i mgła tuż nad głowami, która zasłaniała wszystkie widoki.  








Reykjanes to obszar aktywny sejsmicznie, pełen wulkanów, czarnej wulkanicznej ziemi, lawy porośniętej zielonym mchem i gorących źródeł wody i siarki.
Jednym z takich obszarów geotermalnych jest Seltun w Krysuvik, pełen gorących źródeł, basenów wrzącego mułu i charakterystycznego dla takich miejsc zapachu siarki („zgniłego jajka”). Wcześniej byliśmy już w podobnym miejscu na północy Islandii, w Hverir i tam ten zapach, a raczej smród był dużo bardziej uciążliwy.







Przez półwysep jechaliśmy malowniczą (tak została oznaczona na mapie) trasą 42, i zapewne byłaby malownicza, gdyby nie ogromna mgła i deszcz.


Dosłownie na chwilę zatrzymaliśmy się przy Błękitnej Lagunie. Jest to najpopularniejsza atrakcja turystyczna na Islandii. Kąpielisko powstało z wód odpływowych ze znajdującej się obok elektrowni geotermalnej. Potraktowaliśmy to miejsce po macoszemu oglądając je tylko z zewnątrz w strugach padającego deszczu. Samej elektrowni nie widzieliśmy – mgła zasłaniała wszystko. 

Na koniec tej deszczowej wycieczki pojechaliśmy na granice Europy. Przez Półwysep Reykjanes przebiega granica płyt kontynentalnych – Euroazjatyckiej i Północnoamerykańskiej. Płyty te odsuwają się od siebie 2 cm. rocznie. W tym miejscu znajduje się rów i most łączący Europę z Ameryką, także można szybko i bez problemów znaleźć się na innym „kontynencie”. Co najśmieszniejsze jadąc do tego miejsca od strony Keflaviku przyjeżdża się z Ameryki do Europy, po czym mostem łączącym kontynenty można znowu przejść do Ameryki :).








Reykjanes to taka Islandia w pigułce, większość turystów odwiedza go pierwszego dnia tuż po przylocie na wyspę. My zostawiliśmy to miejsce na ostatni dzień i pogoda trochę uniemożliwiła nam zobaczenie najciekawszych miejsc. Ale „co się odwlecze to nie uciecze”. Następnym razem będzie lepiej.


Kolejne odcinki islandzkiej przygody już niebawem.

2 komentarze:

  1. Twoja relacja z Islandii jest powalająca, przeczytałam wszystkie odcinki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Islandia sama w sobie jest powalająca. Szczerze polecam! Mówią, że Islandię trzeba sobie zostawić na koniec podróżowania po świecie, bo jak zobaczysz Islandię to już nic nie będzie dla Ciebie równie piękne...

      Usuń

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.