Piękny jesienny dzień to idealny czas na rower! My ostatnią sobotę wykorzystaliśmy maksymalnie jak się dało. W końcu udało nam się zrealizować planowaną już od wiosny trasę rowerową wałem wiślanym z Czerniakowa do Czerska. I w sumie dobrze, że zrobiliśmy to dopiero teraz. W jesiennej szacie krajobrazy na trasie były naprawdę piękne.
A po drodze nie brakowało urokliwych miejsc: rozległe plaże w rezerwacie Wyspy Zawadowskie, Wyspy Świderskie i przeprawa promem przez Wisłę, krajobrazy małych nadwiślańskich wsi i pola pełne kapusty. Jechaliśmy (a raczej staraliśmy się jechać, bo przystanków było sporo) 5 godzin. Do Czerska dojechaliśmy kiedy słonce było już nisko.
W Czersku udaliśmy się prosto na zamek (uwaga! dla rowerzystów przywileje - 40% zniżki na bilety) :), gdzie spędziliśmy czas aż do zamknięcia.
Czersk
to jedna z najstarszych miejscowości na Mazowszu, kiedyś był ważnym
grodem handlowym i ośrodkiem władzy książęcej. Miasteczko leżało wówczas nad
Wisłą. Stracił on swoje walory obronne i znaczenie gospodarcze kiedy
rzeka odsunęła się od miasta na ponad 2 km. Dzisiaj najcenniejszym zabytkiem Czerska są ruiny gotyckiego zamku.
Kończyła się pomału nasza wycieczka, dzień też się kończył. Trzeba było
wracać do domu, ale żeby nie było za kolorowo - czekały nas kolejne
przygody. Guma w rowerze. I tak oto na zakończenie wycieczki musiałam
prowadzić rower prosto na stację PKP w Czersku. Po godzinie oczekiwania
(przecież była to sobota wieczór, pociągi nie mogą jeździć zbyt
często:)) powrót do Warszawy zapewniły nam Koleje Mazowieckie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz