27 listopada 2017

GRUZJA: WĄWÓZ DARIALSKI

Droga. Prowadząca od Tbilisi na północ, przez doliny i wąwozy Kaukazu. Przez Stepancmindę z widokiem na osławiony Kazbek. Droga prowadząca do granicy z Rosją i dalej aż do Władykaukazu (w Osetii Północnej). Droga, która sama w sobie jest celem. 
Gruzińska Droga Wojenna, długa na 208 km z najwyższym punktem na Przełęczy Krzyżowej na wysokości 2379 m n.p.m.
A na jej końcu kilkanaście kilometrów przed granicą z Rosją, wąwóz Darialski. Potężne szczyty Kaukazu i wijąca się w dolinie cienka niteczka po której suną stare rosyjskie kamazy. Dookoła małe wioski przytulone do stromych skał. Jakby los o nich zapomniał. Jakby nie było świata poza tym miejscem. Srogim, szarym i smutnym choć tak pięknym.






Gruzińską Drogą Wojenną jechaliśmy rok temu, ale tylko do Stepancmindy. Tym razem postanowiliśmy ruszyć dalej, na północ. Do Wąwozu Darialskiego i granicy z Rosją, po drodze odwiedzając małą osadę Tsdo. Było już popołudnie, słońce chyliło się ku zachodowi. Chmury krążyły nad szarymi szczytami. Było ponuro. Chcieliśmy odnaleźć wioskę Tsdo przyklejoną do skał na zboczach wąwozu, wieś w której znajduje się najpiękniejszy cmentarz jaki było mi dane zobaczyć.




 


Droga była tak kręta i wąska, że ominęliśmy zjazd. Po zwrotce czekała nas wspinaczka na stromą górę, gdzie zauważyliśmy pierwsze zabudowania Tsdo i cmentarz. Ale nie byle jaki cmentarz. Cmentarz, który pilnuje wjazdu do wsi, który jest tak wysoko, że wyżej się nie da. Cmentarz, z którego są jedne z piękniejszych widoków. Miejsce, które jest zdecydowanie bliżej nieba. I choć wiało okrutnie i choć marzłam niezmiernie nie chciało się wracać do samochodu. 
Małe czarne pomniki otoczone metalowymi płotkami. Płyty na których z jednej strony wyryta jest podobizna zmarłego, a z drugiej rzeczy mu najbliższe, te, które kochał za życia. 
I tak na jednym znajdziemy auto lub samolot, na innym broń i trofea myśliwskie. A pod krzyżem: butelka, kieliszek, talerzyk. Aby zjeść i wypić za zmarłego. Tuż obok stół i ławki przy których w każdą rocznicę śmierci i inne święta biesiaduje rodzina zmarłego.














Kawałek dalej kilka domów, wyglądały na opuszczone. Tylko śmiechy dzieci gdzieś za wysokim murem dawały znać, że tutaj też płynie życie. Zupełnie inaczej, w zupełnie innym rytmie, ale płynie. 

Potem pojechaliśmy dalej aż do samej granicy. Dzień coraz bardziej chylił się kuch zachodowi. Zbocza gór wyglądały coraz bardziej srogo. Sunęliśmy razem z rosyjskimi tirami zmierzającymi w kierunku Rosji. Droga momentami w budowie, całkowicie rozkopana.







Tuż przy granicy ogromna cerkiew przyczepiona do skał. Brązowa ze złotymi kopułami. Wyglądała tak dziwnie w otoczeniu tych szarych gór, rozkopanej drogi i zabudowań przejścia granicznego. Jak zamek księżniczki błyszczący u wrót piekieł. 
A dalej już tylko szlabany. Cienki przesmyk miedzy ostrymi zboczami. Granica za którą jest całkiem inny świat. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.