Zgodnie z tradycją jesiennych weekendów gdzieś na południu Polski, w tym roku nasz wybór padł na Jurę Krakowsko-Częstochowską i Szlak Orlich Gniazd. Mieliśmy zaledwie dwa dni (a jak się później okazało nawet mniej) na zobaczenie skarbów Jury. A jest ich zdecydowanie więcej niż myślałam.
Na
ten weekend prognozy pogody nie były optymistyczne, miało padać. W
piątkowy wieczór długą drogę z Warszawy skutecznie uniemożliwiały nam
gęste mgły. Na miejsce dotarliśmy około północy. Sobotni poranek też nie
zwiastował dobrej pogody, mgły były tak gęste, że nie było wiele widać.
A nasze plany ambitne. I udało się. Pogoda w sobotę była idealna.
Piękna złota, polska jesień, słońce na błękitnym niebie i wapienne skały
i mury średniowiecznych zamków.
|
Góra Zborów o wschodzie słońca |
|
Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu |
|
Popołudnie na Górze Zborów |
|
Po lewej: Widok na Zamek w Bobolicach z Grzędy Mirowsko-Bobolickiej. Po prawej: Aleja Klonów z Złotym Potoku |
|
Widok na zamek w Mirowie z Grzędy Mirowsko-Bobolickiej |
W promieniach porannego słońca ruszyliśmy w kierunku największego z zamków Jury - Zamku Ogrodzieniec. Po drodze przez przypadek trafiliśmy jeszcze do innego, ukrytego głęboko w kolorowym jesiennym lesie zamku Bąkowiec w Morsku. Był weekend, wcześnie rano dookoła nas tylko kolorowy jesienny las i całkowita cisza przerywana tylko szelestem liści na wietrze.
Zamek Ogrodzieniec to kolei trochę inna bajka. Bardziej kolorowa i plastikowa. Zamek sam w sobie piękny, ogromny, górujący nad okolicą. Ale dokoła pełno straganów z kolorowymi zabawkami (zapewne made in China). Kolorowe "księżniczkowe" welony, zbroje rycerskie dla chłopców, mecze, najróżniejsze zabawki, bibeloty i masa plastikowych świecidełek. A tuż obok kolorowy dmuchany zamek-zjeżdżalnia i wesołe miasteczko. I nawet ten ogromny prawdziwy zamek gdzieś w tym ginie. I klimat ucieka.
|
Góra Zborów |
|
Góra Zborów |
|
Zamek Ogrodzieniec - największy na Jurze |
|
Góra Zborów - wspinaczkowy raj |
|
Zamek Bąkowiec w Morsku |
|
Zamek Ogrodzieniec |
Zupełnie inaczej jest w okolicy zamków w Mirowie i Bobolicach. Są to dwie warownie Kazimierza Wielkiego położone zaledwie 2 km od siebie. W cichej i spokojniej okolicy. I choć przy jednym i drugim zamku funkcjonuje hotel i restauracja, to nie "kłócą" się one ze średniowiecznymi warowniami. Oba zamki łączy wał skalny pełen wapiennych ostańców, grot i jaskiń, nazwany Grzędą Mirowsko-Bobolicką. Wałem poprowadzony jest szlak, z którego roztaczają się jedne lepszych widoków jakie na Jurze widzieliśmy. Zamek w Mirowie z jednej strony, wąska ścieżka manewrująca między wapiennymi skałami i zamek w Bobolicach z drugiej.
|
Góra Zborów o poranku |
|
Aleja Klonowa w Złotym Potoku |
|
Zamek Ogrodzieniec |
|
Góra Zborów - rano i wieczorem. |
|
Zamek w Morsku |
|
Zamek Mirów |
Na koniec dnia mieliśmy zaplanowany zachód słońca na Górze Zborów, ale zachodu nie było. Słońce schowało się za chmurami, ale i tak było pięknie. Nie wiedziałam, że to miejsce tak nas zachwyci. Góra pełna wapiennych ostańców, wspinaczkowy raj, piękne miejsce do podziwiania wschodów i zachodów słońca. Góra Zborów tak nam się spodobała, że skoro nie udało się z zachodem słońca, to postanowiliśmy spróbować kolejnego dnia przyjechać tu na wschód.
|
Zamek w Mirowie |
|
Po lewej: Aleja Klonów. Po prawej: Góra Zborów |
|
Grzęda Mirowsko-Bobolicka z zamkiem Mirów w tle. |
|
Zamek Ogrodzieniec |
|
Góra Zborów |
Na górze pojawiliśmy się w niedzielę wcześnie rano. Było cicho, spokojnie, ani żywej duszy. Wschodziło ciepłe, jesienne słońce. Kolorowy jesienny las kontrastował z bielą skał. Obeszliśmy wzgórze dookoła, krążąc pomiędzy skałami. To było najpiękniejsze miejsce, jakie udało się odwiedzić podczas tego weekendu na Jurze, nie chciało się wracać do auta. W dodatku mieliśmy wielkie szczęście do pogody, bo niebawem (w drodze do kolejnego punktu na trasie) zaczęło padać. Najpierw kilka kropel, potem mżawka i rzęsisty deszczyk. Byliśmy w drodze do miejscowości Złoty Potok, gdzie znajduje się zabytkowa i niezwykle malownicza Aleja Klonów (Droga Klonowa). Kiedy dotarliśmy deszcz trochę zmalał, a nam udało się przejść całą drogę. A z racji, że jestem fanką wszelkiego rodzaju starodrzewia, pomimo kropel padających na twarz, nie chciało się wracać. Aleja Klonowa jesienią mieniła się odcieniami złota, żółci, brązów i czerwieni, a ogromne korony drzew malowały się na szarym niebie. Było tak pięknie.
|
Zamek w Bobolicach |
|
Zamek Ogrodzieniec |
|
Zamek w Bobolicach |
|
Góra Zborów wieczorową porą |
|
Zamek Mirów |
|
Poranek na Górze Zborów |
A potem zaczęło lać. Już nie padać, a lać. Tym samym ostatni punkt na trasie (Zamek w Olsztynie) zobaczyliśmy tylko przez okna samochodu. Padał tak duży deszcz, że nie było sensu już wychodzić.
Potem przystanek w Częstochowie i powrót do Warszawy. I postanowienie, że na Jurę trzeba wrócić, bo tyle jeszcze zostało do zobaczenia.
Jeśli też jesteście ciekawi Jury więcej informacji i zdjęć znajdziecie na stronie:
https://www.facebook.com/jurakrakowskoczestochowska/
|
Zamek w Bobolicach widziany z Grzędy Mirowsko-Bobolickiej |
|
Góra Zborów |
|
Aleja Klonowa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz