12 listopada 2017

JESIENNA JURA KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKA

Zgodnie z tradycją jesiennych weekendów gdzieś na południu Polski, w tym roku nasz wybór padł na Jurę Krakowsko-Częstochowską i Szlak Orlich Gniazd. Mieliśmy zaledwie dwa dni (a jak się później okazało nawet mniej) na zobaczenie skarbów Jury. A jest ich zdecydowanie więcej niż myślałam.
Na ten weekend prognozy pogody nie były optymistyczne, miało padać. W piątkowy wieczór długą drogę z Warszawy skutecznie uniemożliwiały  nam gęste mgły. Na miejsce dotarliśmy około północy. Sobotni poranek też nie zwiastował dobrej pogody, mgły były tak gęste, że nie było wiele widać. A nasze plany ambitne. I udało się. Pogoda w sobotę była idealna. Piękna złota, polska jesień, słońce na błękitnym niebie i wapienne skały i mury średniowiecznych zamków.

Góra Zborów o wschodzie słońca

Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu

Popołudnie na Górze Zborów

Po lewej: Widok na Zamek w Bobolicach z Grzędy Mirowsko-Bobolickiej. Po prawej: Aleja Klonów z Złotym Potoku

Widok na zamek w Mirowie z Grzędy Mirowsko-Bobolickiej
W promieniach porannego słońca ruszyliśmy w kierunku największego z zamków Jury - Zamku Ogrodzieniec. Po drodze przez przypadek trafiliśmy jeszcze do innego, ukrytego głęboko w kolorowym jesiennym lesie zamku Bąkowiec w Morsku. Był weekend, wcześnie rano dookoła nas tylko kolorowy jesienny las i całkowita cisza przerywana tylko szelestem liści na wietrze.
Zamek Ogrodzieniec to kolei trochę inna bajka. Bardziej kolorowa i plastikowa. Zamek sam w sobie piękny, ogromny, górujący nad okolicą. Ale dokoła pełno straganów z kolorowymi zabawkami (zapewne made in China). Kolorowe "księżniczkowe" welony, zbroje rycerskie dla chłopców, mecze, najróżniejsze zabawki, bibeloty i masa plastikowych świecidełek. A tuż obok kolorowy dmuchany zamek-zjeżdżalnia i wesołe miasteczko. I nawet ten ogromny prawdziwy zamek gdzieś w tym ginie. I klimat ucieka. 

Góra Zborów

Góra Zborów

Zamek Ogrodzieniec - największy na Jurze

Góra Zborów - wspinaczkowy raj


Zamek Bąkowiec w Morsku


Zamek Ogrodzieniec
Zupełnie inaczej jest w okolicy zamków w Mirowie i Bobolicach. Są to dwie warownie Kazimierza Wielkiego położone zaledwie 2 km od siebie. W cichej i spokojniej okolicy. I choć przy jednym i drugim zamku funkcjonuje hotel i restauracja, to nie "kłócą" się one ze średniowiecznymi warowniami. Oba zamki łączy wał skalny pełen wapiennych ostańców, grot i jaskiń, nazwany Grzędą Mirowsko-Bobolicką. Wałem poprowadzony jest szlak, z którego roztaczają się jedne lepszych widoków jakie na Jurze widzieliśmy. Zamek w Mirowie z jednej strony, wąska ścieżka manewrująca między wapiennymi skałami i zamek w Bobolicach z drugiej. 

Góra Zborów o poranku

Aleja Klonowa w Złotym Potoku

Zamek Ogrodzieniec

Góra Zborów - rano i wieczorem. 


Zamek w Morsku


Zamek Mirów


Na koniec dnia mieliśmy zaplanowany zachód słońca na Górze Zborów, ale zachodu nie było. Słońce schowało się za chmurami, ale i tak było pięknie. Nie wiedziałam, że to miejsce tak nas zachwyci. Góra pełna wapiennych ostańców, wspinaczkowy raj, piękne miejsce do podziwiania wschodów i zachodów słońca. Góra Zborów tak nam się spodobała, że skoro nie udało się z zachodem słońca, to postanowiliśmy spróbować kolejnego dnia przyjechać tu na wschód. 

Zamek w Mirowie

Po lewej: Aleja Klonów. Po prawej: Góra Zborów

Grzęda Mirowsko-Bobolicka z zamkiem Mirów w tle.

Zamek Ogrodzieniec

Góra Zborów


Na górze pojawiliśmy się w niedzielę wcześnie rano. Było cicho, spokojnie, ani żywej duszy. Wschodziło ciepłe, jesienne słońce. Kolorowy jesienny las kontrastował z bielą skał. Obeszliśmy wzgórze dookoła, krążąc pomiędzy skałami. To było najpiękniejsze miejsce, jakie udało się odwiedzić podczas tego weekendu na Jurze, nie chciało się wracać do auta. W dodatku mieliśmy wielkie szczęście do pogody, bo niebawem (w drodze do kolejnego punktu na trasie) zaczęło padać.  Najpierw kilka kropel, potem mżawka i rzęsisty deszczyk.  Byliśmy w drodze do miejscowości Złoty Potok, gdzie znajduje się zabytkowa i niezwykle malownicza Aleja Klonów (Droga Klonowa). Kiedy dotarliśmy deszcz trochę zmalał, a nam udało się przejść całą drogę. A z racji, że jestem fanką wszelkiego rodzaju starodrzewia, pomimo kropel padających na twarz, nie chciało się wracać. Aleja Klonowa jesienią mieniła się odcieniami złota, żółci, brązów i czerwieni, a ogromne korony drzew malowały się na szarym niebie. Było tak pięknie.

Zamek w Bobolicach


Zamek Ogrodzieniec

Zamek w Bobolicach

Góra Zborów wieczorową porą


Zamek Mirów

Poranek na Górze Zborów

A potem zaczęło lać. Już nie padać, a lać. Tym samym ostatni punkt na trasie (Zamek w Olsztynie)  zobaczyliśmy tylko przez okna samochodu. Padał tak duży deszcz, że nie było sensu już wychodzić. 
Potem przystanek w Częstochowie i powrót do Warszawy. I postanowienie, że na Jurę trzeba wrócić, bo tyle jeszcze zostało do zobaczenia. 

Jeśli też  jesteście ciekawi Jury więcej informacji i zdjęć znajdziecie na stronie:  
https://www.facebook.com/jurakrakowskoczestochowska/

Zamek w Bobolicach widziany z Grzędy Mirowsko-Bobolickiej

Góra Zborów


Aleja Klonowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.