14 lutego 2018

BESKID ŻYWIECKI: PILSKO WE MGLE

Z naszym tegorocznym wyjazdem w góry nie wstrzeliliśmy się w białą zimę. Nie znaczy to, że zimy nie było. Była, nawet taka, że zdąrzyliśmy zmarznąć. Była, ale tylko wysoko w górach. Trzeba się była trochę powspinać (lub wjechać kolejką) aby znaleźć śnieg.
Na Pilsku (drugim co do wielkości szczycie Beskidu Żywieckiego) na 1557 m n.p.m. śniegu było sporo. Na naszą wycieczkę na szczyt wybraliśmy chyba jeden z gorszych dni, niebo było całkowicie zachmurzone, a porywisty wiatr ganiał chmury i mgły w każdą stronę.




Przez Halę Szczawiny, a potem Halę Miziową szliśmy uparcie na szczyt. Odcinek od Hali Miziowej do szczytu, aby uniknąć wędrowania nartostradą, pokonaliśmy małą ścieżką w świerkowym zimowym lesie. Wysokie drzewa pokryte białymi czapami śniegu chroniły przed porywistym wiatrem. Na szczyt dotarliśmy czarnym szlakiem, nieustannie walcząc z wiatrem, który nie pozwalał ustać na nogach. 
Z Pilska podobno widać Tatry, niestety nie jestem w stanie tego potwierdzić, bowiem w czasie naszej wycieczki nie widzieliśmy nawet słupków oznaczających szlak. W białej jak mleko mgle szukaliśmy jednego za drugim, aby nie zboczyć z drogi. 






Na  szczycie też nie było zbyt wielu widoków, w sumie to nie było żadnych. Nad głowami huczał wiatr, przewalając przez szczyt kolejne masy mgły i chmur. Czasem w chmurach robiła się  dziura przez którą można było dostrzec ułamek błękitnego nieba i słońca.

Na górze spędziliśmy zaledwie chwilę, walcząc z zaparowanym obiektywem i wiatrem. W drodze powrotnej chmury odsłoniły niebieskie niebo na trochę dłużej (na dłuższą chwilę, pozwalająca zrobić kilka zdjęć). Biała czapa chmur nadal mocno trzymała się szczytu Pilska, niżej było już zupełnie inaczej. Choć wiat jeszcze nie ustał, to chmury się rozeszły i nad głowami na błękitnym niebie świeciło popołudniowe słońce. 








Tego dnia nie było nam dane zobaczyć na Pilsku nic. Wróciliśmy zmarznięci i przemoczeni, a swoje pierwsze kroki skierowaliśmy na grilowane oscypki w schronisku.
Na kolację, po raz kolejny (podczas tego wyjazdu), wybraliśmy Starą Karczmę w Jeleśni, będącą jedną z ostatnich oryginalnych karczm w tej części Europy. Duży budynek w centrum wsi, tuż przy głównej drodze, z ogromnym dachem przykrytym gontem przyciąga uwagę. W środku ogromna, klimatyczna izba zaprasza aby uciąć za stołem i spróbować czegoś dobrego. A wybór jest duży - od tradycyjnej kuchni polskiej po dania regionalne (np. widoczna na jednym z poniższych zdjęć prażucha ze spyrkami) - każdy znajdzie coś dla siebie. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.