30 marca 2019

WEEKEND NA MIERZEI WIŚLANEJ

W drugiej połowie września spędziliśmy długi weekend nad morzem. Przez kilka dni przejechaliśmy Mierzeję Wiślaną, odwiedziliśmy wszystkie plaże od tych bardziej zatłoczonych jak Krynica Morska czy Stegna, po zupełnie puste jak plaża w Piaskach przy granicy z Rosją. 
Wędrowaliśmy w ciągu dnia i o zachodzie słońca, raz walcząc z wiatrem, który urywał głowy, innym razem w cieplutkim, jesiennym słońcu. Oglądaliśmy zabytkowe łodzie i latarnie morskie. Bezskutecznie próbowaliśmy zjeść coś dobrego. I korzystaliśmy z atrakcji miejsca, w którym się zatrzymaliśmy - klimatycznego Bursztynowa. 
Te kilka dni zupełnie wystarczyły abym nasyciła się Bałtykiem na długi czas. 









Bałtyk jesienią ma swoje plusy, jednym z nich jest przede wszystkim mała ilość turystów. Plaże (poza tymi głównymi w dużych miejscowościach), były praktycznie puste jak okiem sięgnął. Silny, czasami zimny wiatr nie sprzyjał wędrówkom więc ludzi było jak na lekarstwo. Kiedy znudziło nas wędrowanie po piachu ruszyliśmy wzdłuż Mierzej. Odwiedziliśmy Muzeum Zalewu Wiślanego w Kątach Rybackich, które okazało się ciekawe nawet dla tych (jak my) co nie lubią muzeów. Największe wrażenie robi praca Dominika Kotarby. Przygotował on oryginalnych rozmiarów łódź zrobioną z tysięcy małych patyków znalezionych na plaży, które zostały sklejone żywicą.










Kręciliśmy się po Żuławach w poszukiwaniu domów podcieniowych i zagród holenderskich jakie znajdują się na tym terenie, dotarliśmy też do unikatowego wiatraku "Koźlak" w Drewnicy, który jest najstarszym zachowanym wiatrakiem na pobrzeżu Bałtyku. To co wyróżnia go na tle innych wiatraków to dach w kształcie odwróconej łodzi. 











To był dosyć leniwy weekend w czasie, którego sporo czasu spędziliśmy w miejscu naszego noclegu, w Ośrodku Bursztynowo. Dla mnie to miejsce było atrakcją samą w sobie. Małe domki schowane w sosnowym lesie, tuż przy plaży. Doskonałe zagospodarowanie terenu sprawiło, że chyba nie da się tam nudzić. My wieczorami przesiadywaliśmy w świetlicy gdzie korzystaliśmy z wszystkich możliwych gier (były rzutki, ping-pong, piłkarzyki i wiele innych). I nie było wcale ludzi. Na terenie ośrodka oprócz nas było tylko kilka osób, tak niewiele, że prawie się nie widywaliśmy. Cisza, spokój i wiatr hulający w wysokich sosnach. A wieczorami ogromna świetlica tylko dla nas. 
W sezonie na pewno frekwencja jest wyższa, ale teren jest duży i każdy znajdzie jakieś miejsce dla siebie (a jest ich tam sporo: boiska do gier, strefa relaksu ze sztuczną plażą, wspomniana świetlica, wiata grillowa, plac zabaw dla dzieci, zamknięta sala zabaw dla dzieci (pełna zabawek i gier)). Albo hamak przed domkiem, na którym można bezczynnie leżeć i wpatrywać się w wierzchołki nadmorskich sosen. 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.