9 lutego 2020

SOKOŁOWSKO: ŚLĄSKIE DAVOS UKRYTE W GÓRACH SUCHYCH

Mała miejscowość do której prowadzi tylko jedna droga. Położona w sercu Gór Suchych we Wschodnich Sudetach. Otoczona stromymi zboczami wioska skrywa w sobie niecodzienne skarby. Sokołowsko. To tutaj powstało pierwsze na świecie sanatorium przeciwgruźlicze. Na Sokołowsku wzorowano słynne szwajcarskie sanatorium i stąd właśnie wzięła się nazwa "Śląskie Davos".




My do Sokołowska trafiliśmy na początku roku. Pora nie była zbyt dobra, nie było zimy, nie było jesieni. Pusta wieś wyglądała jak ze smutnego filmu, szare ulice, szare domy, straszące ruiny sanatorium i nieprzenikniona cisza nad którą unosiły się tylko dymy z kominów. 
A potem okazało się, że Sokołowsko jednak żyje... ale po kolei.

W połowie XIX wieku, kiedy Sokołowsko nosiło jeszcze nazwę Görbersdorf, dr Brehmer zachwycił się niezwykłym mikroklimatem Gór Suchych i założył tu sanatorium przeciwgruźlicze. Było ono znane nie tylko w Polsce ale i poza jej granicami, na rekonwalescencję przyjeżdżali tutaj ludzie z całej Europy, a nawet Ameryki. Sanatorium funkcjonowało tutaj do II wojny światowej, później zmieniano kierunek leczenia, a pod koniec XX wieku miejscowość zaczęto przekształcać w ośrodek sportów zimowych. I tak powoli kończyła się historia istniejącego od 1855 roku uzdrowiska.

Ale dzisiaj wszytko zaczyna odżywać. Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ zajęła się odbudową zniszczonej neogotyckiej bryły uzdrowiskowego budynku "Grunwald", organizuje w Sokołowsku m.in. cykliczny festiwal filmowy poświęcony Kieślowskiemu (który mieszkał kiedyś w Sokołowsku). Lato to czas różnorodnych wydarzeń artystycznych, które przywracają Sokołowsku życie. Grupa artystów z Warszawy chce w Sokołowsku stworzyć kulturalne centrum na mapie Dolnego Ślaska i całej Polski - i chyba faktycznie im się udaje. Jadąc do Sokołowska nie wiedziałam, że aż tyle tam się dzieje, teraz czytając o tej niby małej wsi schowanej gdzieś wśród pagórków Gór Suchych, aż dziwne, że kryje w sobie tyle życia. Niby opuszczona wieś zasnuta styczniową szarością, a tyle można tam doświadczyć.










Kolejnym zdziwieniem w Sokołowsku, była mała rejestracja "Kawiarenka", położona tuż przy głównej ulicy. Wydawała się pusta i opuszczona. Weszliśmy do środka około 14:00 i... zajęliśmy ostatnio wolny stolik. Później wiele osób wchodziło do środka i odchodziło z kwitkiem... mała, kameralna sala nie pomieściła zbył wielu osób. Ale warto było - jedzenie było przepyszne. Kto by pomyślał, że w małej kawiarniane we wsi "na końcu świata" można dostać pizzę truflową i własnoręcznie robione torciki bezowe.

Sokołowsko nas zaskoczyło. Samym sobą. Do pełni szczęścia zabrakło tylko/aż śniegu, który zaczął padać dopiero ostatniego dnia. 










Jeśli o Sokołowsku mowa, to nie można zapomnieć też o Andrzejówce - uroczym schronisku położonym na Przełęczy Trzech Dolin. To tutaj zaczęliśmy i skończyliśmy nasz pobyt w Górach Suchych. To o zaledwie 30-40 minut marszu z Sokołowska. Pierwszego stycznia była już ciemna noc kiedy dotarliśmy do Sokołowska i na kolację ruszyliśmy właśnie do Andrzejówki. Chwila spaceru przez las i znaleźliśmy się w ciepłym bufecie, z najpiękniejszą choinką jaką ostatnio widziałam. Było już po 18:00, niewielu ludzi i cała przestrzeń tylko dla nas.Idealne warunki schroniskowe. Idealny noworoczny wieczór.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.