12 lutego 2021

PRAWDZIWA TATRZAŃSKA ZIMA

Zima w tym roku jest tak piękna, że aż brak słów. Poprzednie lata skąpiły nam śniegu, mrozu i zimowej aury. Warszawa ostatni raz była pokryta białym puchem w 2010 roku. 

Na początku 2021 roku zima przyszła do całej Polski, zrekompensowała dzieciakom brak prawdziwych ferii i możliwości wyjazdu. Śnieg spadł wszędzie; biało jest nad morzem, w środkowej części kraju i w górach. Nie mówiąc już o wschodzie Polski, gdzie zima zaatakowała ze zdwojoną siłą. I nawet Warszawa już o tygodnia jest cała biała. Jest tak pięknie.

A dwa tygodnie temu było jeszcze piękniej. Udało nam się wyjechać w góry i spędziliśmy piękny zimowy czas w Tatrach. Zima szalała na całego, zobaczyliśmy niemal każdą jej wersję. Tę najpiękniejszą ze światem pokrytym białym puchem, z drzewami uginającymi się pod czapami śniegu i spadającymi z nieba płatkami. Tę z zaspami po kolana i mroźną księżycową nocą jasną jak dzień. Była też zima z śnieżną zamiecią, ostrym wiatrem i widocznością sięgającą kilku metrów. Była i ta najgorsza, czyli z odwilżą i szarymi chmurami wiszącymi tuż nad głowami. Na koniec wyjazdu, po całym tygodniu przyszedł słoneczny dzień - nasz ostatni na Podhalu, z ostrym, grzejącym słońcem i piękną panoramą tatrzańskich szczytów. I choć aura, widoczność i drugi stopień zagrożenia lawinowego nie sprzyjały przyjemnym wędrówkom w wysokie góry, spędziliśmy bardzo dobry czas wędrując w dolinach i podziwiając szczyty z polan widokowych.



W czasie tych kilku zimowych dni nacieszyliśmy się zimą i górami na całego:
  • przedzieraliśmy się w zaspach na Ścieżce pod Reglami
  • spotkaliśmy piękną białą zimę w Dolinie Kościeliskiej. To był jeden z ładniejszych dni; na zmianę prószył śnieg i świeciło słońce, a kiedy dotarliśmy do Hali Ornak pokazało się nawet błękitne niebo.
  • byliśmy nad Stawem Smreczyńskim który stawu nie przypominał, za to tonął w wszechobecnej bieli. Niebo zlewało się z przykrytą białym śniegiem taflą wody (lodu), a ciężkie chmury zasłoniły wszystko dookoła.
  • maszerowaliśmy przez przykryte śniegiem lasy, gdzie w uszach dzwoniła tylko cisza. Jedynym dźwiękiem było skrzypienie śniegu pod nogami.
  • przemierzaliśmy w środku nocy przez uśpione Zakopane, tej nocy była pełnia księżyca, mróz - 11 stopni i rewelacyjna widoczność. Dłużą chwilę patrzyliśmy na doskonale widoczne szczyty ze śpiącym rycerzem na przodzie. 
  • wybraliśmy się też na Rusinową Polanę, zobaczyć w końcu te osławioną panoramę. I choć pogoda nie była idealna, góry się pokazały. Wdrapaliśmy się też na Gęsią Szyję, skąd widoki jeszcze lepsze.
  • zajadaliśmy się oscypkami, na ciepło, z żurawiną, w schronisku i u Pana w budce przy trasie 
  • w dniu kiedy poszliśmy na Kalatówki i Halę Kondratową nastąpiło załamanie pogody (w sumie zgodnie z prognozami) i popołudniu zaczęła się burza śnieżna. Sypało i wiało ostro. A kiedy dotarliśmy do Kużnic wiatr ustał i grube płatki śniegu tańczyły w powietrzu. 
  • był też dzień w którym robiliśmy wiele nic, pogoda tak się popsuła, że nie było sensu wychodzić: odwilż, widoczność zero i śnieg z deszczem.
  • ostatniego dnia kiedy już wyjeżdżaliśmy pogoda była najlepsza, pojechaliśmy więc na Polanę Głodówka zobaczyć w końcu te tatrzańskie szczyty w całej okazałości - było przepięknie. Rano niebo pokrywała cienka warstwa chmur, na których pięknie rysowały się Tatry. A potem wyszło ostre, ciepłe słońce. Było tak ciepło, że można było spacerować bez kurtki. 
  • na dobre zakończenie podróży pojechaliśmy jeszcze trasą przez Gliczarów Górny; jedną z najpiękniej położonych wsi w Polsce, z rewelacyjną panoramą gór.




































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.