W zimny listopadowy wieczór, wspominając ciepły, letni weekend spędzony na Podlasiu - patrzę na ważkę.... Było to tak dawno temu, ale ta mała ważka siedząca na płocie, do dziś przypomina tamte chwile...
A na koniec, jak już zrobiło się tak sentymentalnie, wiersz ks. Jana Twardowskiego m.in. o ważce...
Mrówko, ważko, biedronko
Mrówko co nie urosłaś w czasie wieków
ćmo od lampy do lampy
na przełaj i najprościej
świetliku mrugający nieznany i nieobcy
koniku polny
ważko nieważka
wesoło obojętna
biedronko nad którą zamyśliłby się
nawet papież z policzkiem na ręku
człapię po świecie jak ciężki słoń
tak duży, że nic nie rozumiem
myślę jak uklęknąć
i nie zadrzeć nosa do góry
a życie nasze jednakowo
niespokojne i malutkie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz