Bangkok był początkiem naszej podróży po Azji. Wylądowaliśmy rano w gorącym, dusznym i wilgotnym mieście. Kiedy tylko dotarliśmy do hotelu jedyne na co mieliśmy ochotę to odespać ten długi lot. Pierwsze kroki skierowaliśmy na miasto dopiero wieczorem, w czasie kiedy Bangkok zaczynał żyć. Ulice były pełne ludzi: tubylcy, turyści i niezliczeni sprzedawcy wszystkiego co można kupić. Była ciepła listopadowa noc, Bangkok jak to Bangkok budził się do życia, a my próbowaliśmy się w tym zamieszaniu odnaleźć.
|
Świątynie kompleksu Wat Pho, gdzie znajduje się pomnik Leżącego Buddy. |
|
Tajskie Tuk-Tuki |
Mieszkaliśmy niedaleko Khao San Road jednej z najbardziej znanych ulic w Bangkoku i najsłynniejszej backpackerskiej ulicy świata i to tam skierowaliśmy pierwsze kroki. To właśnie tam zjadłam pierwszego pad thai. I to był właśnie nasz pierwszy kontakt z tym dziwnym, chaotycznym miastem.
|
Jedna z uliczek prowadzących do naszego hotelu. |
|
Wieczorową porą na Khao San Road i Pani sprzedająca owoce. |
|
Posągi Buddy w Wat Pho |
|
Kompleks świątyń Wat Pho |
|
Ulice Bangkoku: plątanina kabli, skutery, mknące tuk tuki i różowe taksówki. |
A później przyszedł kolejny dzień, który staraliśmy się maksymalnie wykorzystać, ale lejący się z nieba żar skutecznie nam to uniemożliwiał.
Na początek czekała nas szybka jazda tuk tukiem, który zabrał nas nad rzekę. Za ok. 15-20 minut jazdy zapłaciliśmy 10 BAT (ok. 1 pln)/ za 3 osoby. To chyba było jakieś nieporozumienie i kierowca się z nami nie dogadał, bo nigdy później nie zapłaciliśmy tak mało.
|
Jedyna w swoim rodzaju jazda tuk tukiem |
|
Fragment figury Leżącego Buddy |
|
Po lewej: pad thai, słynne danie kuchni tajskiej. |
|
Kompleks Wat Pho |
A później czekały nas kolorowe świątynie kompleksu WAT PHO, ze świątynią Leżącego Buddy (Phra Buddhasaiyas). Świątyń i budynków jest tam bez liku, do tego misternie zdobione stupy i dachy w kolorze tajskiej flagi, wielobarwne posągi legendarnych bóstw, mistycznych demonów i postaci z buddyjskiego panteonu. Największą atrakcją jest oczywiście leżący Budda. Wysoki na 15 i długi na 46 metrów, aż nie wiadomo jak patrzeć i z którego miejsca robić zdjęcia.
|
Tłumy na Khao San Road |
|
Figura Leżącego Buddy. Posąg ma 46 m długości i 15 m wysokości. W całości wykonany jest z cegły oraz gipsu i pokryty pokryty złotą blachą |
|
Po śmierci króla cała Tajlandia na znak żałoby była ubrana na czarno. |
Niedaleko Wat Pho znajduje się Pałac Królewski, niestety w związku z uroczystościami pogrzebowymi króla, który zmarł 2 tygodnie wcześniej pałac był zamknięty dla turystów. Po śmierci króla Tajlandia pogrążyła się w żałobie, która będzie trwała rok (do października 2017 roku). Na znak żałoby większość Tajów ubiera się na czarno lub biało. Turystom też zaleca się ubrania w stonowanych kolorach lub przypięcie do koszulki czarnej wstążki, symbolu po zmarłym królu. My takie wstążeczki dostaliśmy od spotkanych Tajów i nosiliśmy je podczas naszego pobytu w Tajlandii.
|
Street food i masa stoisk z kulinarnymi różnościami z których słynie Bangkok. |
|
Posąg Leżącego Buddy. |
|
Tłumy pod Pałacem Królewskim w którym odbywały się uroczystości żałobne. |
Kolejną świątynią, która odwiedziliśmy była Wat Saket (Świątynia Złotej Góry). Wznosi się ona na wzgórzu, a na jej wierzchołku spoczywa złocona stupa chedi. Wokół stupy gromadzą się mnisi i Tajowie aby oddać cześć skrywającym się w jej wnętrzu relikwiom Buddy. Z góry rozpościera się panorama na miasto, szczególnie jego biznesową część. Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze mnóstwo mniejszych świątyń, przeszliśmy kilkadziesiąt kilometrów, rozpuszczając się z gorąca i pochłaniając hektolitry wody.
|
Thai Massage na Khao San Road na wciągnięcie ręki (nawet nie trzeba wchodzić do budynku). |
|
W drodze do Świątyni Złotej Góry i widok na miasto |
|
Kolorowe, misternie zdobione stupy w Świątyni Wat Pho |
|
Świątynia Złotej Góry |
|
Świątynia Wat Arun nad rzeką Menam |
Dzień zakończyliśmy znowu na Khao San Road próbując rozgryźć i polubić smaki tajskich potraw. Ale tajska kuchnia mnie nie przekonała, słodko-kwaśne smaki nie dla mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz