Tego dnia czekała nas długa droga na północ Gruzji. Jechaliśmy do ukrytej wśród gór Kaukazu Swanetii, Przed wyjazdem z miasta ruszyliśmy po zapasy na drogę prosto na gruziński targ.
Kolorowy, gwarny, momentami zatłoczony. W powietrzu unosił się aromat ziół i kolorowych przypraw. Z półek i lad patrzyły na nas ogromne zielone arbuzy, żółte melony i słodkie, soczyste pomidory. Targ został podzielony na strefy, w jednej z nich handlarki serów prowadziły żywe rozmowy W innej na stoły przesiewano mąkę sprzedawaną na kilogramy. Część owocowo-warzywna biła kolorami i idealnym porządkiem wśród produktów. Gdzieniegdzie można było kupić czaczę, słynny gruziński winiak produkowany z wytłoków winogronowych. A wszędzie dookoła jak woskowe świeczki wisiały na sznurkach czurczele (gruziński "snikres" produkowany z orzechów i winogron oblanych miodem i sokiem winogronowym). Tyle kolorowych różności, nie wiadomo w którą stronę iść i co kupować :)
Obkupieni we wszystko co się da, w prowiant na drogę do Swanetii i zapasy, które przyjechały z nami do Polski ruszyliśmy dalej. Czekała nas długa droga i kilka dni w najpiękniejszym rejonie Gruzji.
O naszej zeszłorocznej wizycie w Swanetii możecie poczytać tutaj:
1) O całodniowej drodze do Mestii i widokach, które nie pozwalały jechać dalej:
2) Pierwsze spotkanie z lodowcem w Kaukazie i moc zachwytów: MESTIA I LODOWIEC CHALAADI
3) Na szlaku, który sam jest w sobie celem i małych jeziorach ukrytych wśród kaukaskich szczytów: DROGA NAD JEZIORA KORULDI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz