Dzisiaj w ten zimny sierpniowy wieczór, kiedy termometr pokazuje 14 st., a za oknem pada deszcz, zabieram Was w podróż na północ Islandii. Przed nami długa droga, będziemy jechać cały dzień. I choć cel mamy, to na Islandii sama droga jest celem. Tam nie trzeba jechać do konkretnego miejsca, aby zobaczyć coś pięknego. Cała wyspa jest piękna. Jedziemy więc...
Wsiadamy do auta i ruszamy. W czasie jazdy głowy bolą od oglądania
się to w prawo, to w lewo, i znowu w prawo. Trasę zaczynamy przy fiordach z
zieloną trawą na poboczu, a kończymy w zimowej i trochę mrocznej scenerii na północy.
Zatrzymujemy się gdzie się da. Jest zimno, bardzo wieje – czasami nie da się
otworzyć drzwi samochodu. Na niebie nie ma słońca, deszczowe chmury krążą nad
głową, czasami trochę pada.
Po drodze odwiedzamy islandzkie koniki stacjonujące
przy każdej drodze, zjadamy skyr (jeden z najpopularniejszych wyrobów mlecznych na Islandii. To takie połączenie serka homogenizowanego, kefiru i jogurtu. Bardzo oryginalne w smaku) i jedziemy przed siebie nie mogąc napatrzeć
się na widoki dookoła. Kiedy dojeżdżamy do celu witają nas sygnalizatory drogowe, na
których czerwone światło jest w kształcie serca. W tej miejscowości zatrzymujemy
się na nocleg i następnego dnia ruszamy na podbój północnej Islandii.
Kto zgadnie gdzie dotarliśmy?
Przepiekne zdjecia. My wybieramy sie cala rodzina do Islandii w maju I nie mozemy sie doczekac!
OdpowiedzUsuńDziękuję. My też byliśmy w maju, pogoda super (choć na północy jeszcze zima i część dróg zamknięta). Miłego wyjazdu życzę!
UsuńCudowne widoki i przepiękne zdjęcia...nie można oderwać oczu. ☺ Islandia jest na liście miejsc, które musimy zobaczyć!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. A Islandię trzeba zobaczyć koniecznie, przynajmniej raz w życiu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń