Ostatni weekend lipca spędziliśmy w małej wiosce na wschodzie Polski. Plan na nadchodzące dni był następujący: rodzinna impreza w stodole. Kilkanaście osób dorosłych; piątka szalonych dzieciaków; uporczywy upał, który nie pozwalał na normalne funkcjonowanie; mnóstwo śmiechu i zabawy; ogromny stół kuszący smakołykami z grilla; piłki, rowery, kometka; muchy i komary, które atakowały wszystkich. Każdy robił to na co miał ochotę. Zamieszanie przez duże Z. Choć było męcząco, bo i upał i mało snu, to było bardzo miło.
1 sierpnia 2014
LIPCOWY WEEKEND NA WSCHODZIE
Ostatni weekend lipca spędziliśmy w małej wiosce na wschodzie Polski. Plan na nadchodzące dni był następujący: rodzinna impreza w stodole. Kilkanaście osób dorosłych; piątka szalonych dzieciaków; uporczywy upał, który nie pozwalał na normalne funkcjonowanie; mnóstwo śmiechu i zabawy; ogromny stół kuszący smakołykami z grilla; piłki, rowery, kometka; muchy i komary, które atakowały wszystkich. Każdy robił to na co miał ochotę. Zamieszanie przez duże Z. Choć było męcząco, bo i upał i mało snu, to było bardzo miło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
A zapomniałaś napisać o sarenkach,które przyszły na jabłuszka :)
OdpowiedzUsuńO sarnach zaglądających do okna nie pisałam, bo ich nie widziałam, wiem o nich tylko z opowieści.
UsuńNo i dzieciaczków prawie sześcioro ;-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńFakt, prawie sześcioro, ale tylko piątka brykała po podwórku :)
Usuń