Będąc w Chorwacji udaliśmy się tam, gdzie kieruje się większość turystów - do Dubrownika. Czekała nas długa droga. Zamknięci w czerwonym aucie mknęliśmy w niemiłosiernym upale przez chorwackie wybrzeże aż na skraj państwa do osławionego Dubrownika. Po drodze szybkie rozeznanie we wszystkich krajobrazach Chorwacji. Skalne wybrzeże schodzące do morza stromymi wąwozami, białe wapienne góry ponad głowami, zielone pola pełne upraw, poprzecinane kanałami nawadniającymi i piękne, błękitne zatoki z małymi wyspami majaczącymi się na horyzoncie. A na końcu drogi Dubrownik - nigdy niezdobyta adriatycka twierdza.
Po znalezieniu miejsca parkingowego,
(co było trudniejsze niż może się wydawać) w rosnącym upale wraz z milionem
innych turystów, ruszyliśmy na miasto. W pierwszej kolejności oczywiście na
obiad, bo droga nas wykończyła. Później kręciliśmy się po starym mieście,
ślizgaliśmy na kamiennym deptaku, gdzie spotkaliśmy znajome polskie twarze, (bo
gdzie indziej można spotkać kogoś znajomego jak nie w tłumach spacerujących po
Dubrowniku), byliśmy na murach, przy fontannie Onufrego, kręciliśmy się w
ciasnych uliczkach starego miasta uciekając przed zabójczym słońcem.
Choć Dubrownik nazywany jest perłą Chorwacji, która zachwyca, ja zachwycona nie byłam i w szczycie sezonu już tam nie wrócę. Może późną jesienią kiedy turystów jest mniej, a słońce nie męczy człowieka opustoszałe miasto, nad którym krążą szare chmury, nabiera uroku. Po tej jednodniowej wycieczce Dubrownik kojarzyć mi się będzie głównie z żarem lejącym się z nieba, wyślizganą posadzką deptaku i przesłodką pomarańczową granitą, która nie zdołała ugasić pragnienia...
Popołudniu, zmęczeni już
upałem, uciekliśmy z miasta. Tego dnia chcieliśmy jeszcze dotrzeć do klifów
położonych na południe od miasta. Choć Pani w informacji turystycznej w miejscowości
Cavtat zniechęcała nas do tej wycieczki, tłumacząc, że to bardzo daleko –
pojechaliśmy dalej i w końcu je znaleźliśmy. Prowadzi do nich mała
droga przez winnice, stare domki i las piniowy gdzie znajduje się polanka, na
której można zostawić samochód. Później czekał nas spacer wąską ścieżką nad
pionową skałą spadającą do morza. Na końcu ścieżki jest mała, kameralna plaża,
gdzie zastał nas zachód słońca.
A później powrót w górę,
do samochodu i długa droga do domu, do którego dotarliśmy w środku nocy.
ale pięknie! tak! Dubrownik zdecydowanie jest miejscem, które chce odwiedzić:D
OdpowiedzUsuńBędąc jeden dzień w mieście nie sposób poznać go w całości, a Dubrownik na pewno jest fajny, skoro to "perła Adriatyku". Dla mnie upał i tłumy odebrały urok miastu, ale chętnie zobaczyłabym Dubrownik po sezonie np. jesienią, wtedy na pewno jest spokojniej.
Usuń