Do Varenny dotarliśmy pociągiem z Bergamo z przesiadką w
Lecco. Mała, klimatyczna miejscowość położona na stromym stoku gór, niemalże
wpada do jeziora. Kolorowe domki wplecione są w zieleń wzgórza. Z jednej strony
ogromna przestrzeń wody, a z drugiej górujący nam miasteczkiem zamek wysoko na skarpie.
Do Varenny dojechaliśmy około południa, po pierwszym rozeznaniu
miasta poczuliśmy zmęczenie i głód. W małej pizzerii, schowanej w krętych
uliczkach miasteczka, kupiliśmy pizzę. Zjedliśmy ją nad wodą, nad piękną
zatoczką z pomostem. To było najpiękniejsze miejsce w mieście, mało tego - to
była najlepsza pizza jaką kiedykolwiek jadłam.
A później, kiedy wszyscy byli na sjeście, my ruszyliśmy na
zamek, a co!. Było bardzo stromo i bardzo gorąco. Na górze rozglądaliśmy się
dookoła (a widoki naprawdę były cudne), spotkaliśmy ducha, chowaliśmy się przed słońcem, to odważniejsza
połowa wdrapała się na wieżę zamkową i tak zrobiło się późne popołudnie (nie
znaczy to, że zrobiło się chłodniej).
W tym niemiłosiernym upale zaczęliśmy schodzić
na dół, do miasta. Już prosto na pociąg, który zawiózł nas do Lecco, gdzie
zrobiliśmy kolejny przystanek tego dnia, ale o tym już innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz