Nasz wyjazd do Liverpoolu był bardzo dawno temu, o tym jak znaleźliśmy się w mieście Beatelsów pisałam w pierwszej części (Liverpool - dokładnie rok temu). Drugi dzień spędzony w mieście zaserwował nam iście angielską pogodę, to znaczy cały czas padało.
Po nocy spędzonej w bardzo klimatycznym hostelu Hatters (który bardzo polecam; położony w centrum, cena na poziomie hostelu, standard 2* hotelu, śniadanie i kolacja w cenie!) i przepysznym śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Ciągle padało. Na początku, kiedy kręciliśmy się po mieście - mało, przelotnie. Później w strugach deszczu szukaliśmy autobusu który zawiezie nas na stadion Anfield, a tam lało już na całego. Mam wrażenie jednak, że w deszczu, pod szarymi chmurami miasto nabrało charakteru. Wyglądało zupełnie inaczej i dużo ciekawiej niż dnia poprzedniego, kiedy świeciło wiosenne słońce.
A później pozostał nam już tylko powrót do miasta, odebranie bagaży i droga na lotnisko.
To był ostatni etap naszej majowej przygody 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz