6 maja 2017

DAWID GAREDŻA: NA GRUZIŃSKIM PUSTKOWIU

Dawid Garedża to kompleks klasztorny położony na zupełnym pustkowiu na południu
Gruzji, tuż przy granicy z Azerbejdżanem. Prowadzi do niego długa droga przez zupełne pustkowie, biegnąca wzdłuż czegoś na kształt stepu z trawami sięgającymi aż po horyzont. I to właśnie to miejsce było naszym celem ostatniego dnia pobytu w Gruzji. 


Kompleks monastyrów Dawid Garedża został założony w VI w. przez syryjskiego mnicha Dawida, który przybył w te okolice i osiedlił się w naturalnej jaskini w górze Garedża. Później w tym miejscu powstał klasztor a przybywający uczniowie Davida zakładali kolejne monastyry.  W skutek najazdów Turków i Mongołów klasztory zostały zniszczone i życie w nich zamarło. Długo stały puste. Niszczały. W latach 20. XX w. w klasztorze znowu pojawili się mnisi, kilku z nich żyje tam do dzisiaj.  

Z Rustawi gdzie mamy hotel ruszamy wcześnie rano. Długa droga do Dawid Garedża zajmuje nam (z kilkoma przystankami) 3 godziny. Cały czas jedziemy gruntową drogą przez ciągnące się w nieskończoność pola traw. Nie ma żadnych ludzi, żadnych znaków, tylko ta droga, która czasami się rozdwaja (że nie wiadomo jak jechać) i ten bezkres stepów. Kiedy w końcu nie wiemy już jak jechać dojeżdżamy do jedynego budynku na horyzoncie (Gruzińska Straż Graniczna) i odnajdujemy drogę. A później na drodze zaczyna się ruch i co jakiś czas mijają nas zostawiające chmurę kurzu ciężarówki.  



Po 3 godzinach monotonnej drogi w pooranym upale docieramy do celu. Kompleks klasztorów z zewnątrz wygląda tak nie pozornie, że sami nie wiemy czy dobrze trafiliśmy.
Wchodzimy za ogromną bramę, gdzie naszym oczom ukazują się pierwsze komnaty skalne. A później ruszamy wyżej zobaczyć górną część klasztorów i komnat oraz spojrzeć na Azerbejdżan i półpustynię, której panorama rozciąga się ze szczytu góry Garedża.



Droga na górę nie trwa długo, choć widoki na dolną część klasztorów skutecznie ją spowalniają. Z tej perspektywy klasztor wygląda najlepiej. Czerwony kolor dachów, zieleń drzew i niezliczone odcienie brązów i szarości gór ciągnących się na horyzoncie.
Kiedy docieramy na szczyt przed nami rozciąga się widok na szaro-zieloną półpustynię. 

Widok, który nie ma końca. 


Idąc w kierunku grot skalnych przekraczamy granicę z Azerbejdżanem, ścieżka prowadzi bowiem, już za gruzińską granicą. Dochodzi południe, upał na tym pustkowi jest ogromny. Oglądamy kilka ze znajdujących się tam grot, wpatrujemy się w „bezkres Azerbejdżanu” i powoli wracamy na dół.




W drodze powrotnej do Rustawi robimy postój w Udabno, małej miejscowości pośrodku niczego. W Udabno mieszka polska para, która prowadzi knajpkę oraz hostel. Zatrzymujemy się tam na kawę, na krótką przerwę i ruszamy dalej.  








Z Rustawi ruszamy do Tbilisi, skąd mamy lot powrotny. To ostatni dzień w Gruzji, ostatni obiad (nota bene najgorszy ze wszystkich podczas całego wyjazdu), zakupy i droga na lotnisko.  

A później plany aby do Gruzji wrócić. A plany już niedługo staną się rzeczywistością, bo wracamy do Gruzji jeszcze w tym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.