1 stycznia 2022

SANTORINI I GRECKA PEREŁKA OIA

Santorini. W moim granatowym zeszycie od dawna było zapisane na liście miejsc do zobaczenia. Jawiło się jako ikoniczna i pocztówkowa Grecja, do odwiedzenia koniecznie poza sezonem, kiedy nie ma już wakacyjnych tłumów i jednodniowych wycieczek z Krety. Wymyśliłam sobie, że najlepiej w listopadzie.Wyjazd do zrealizowania na kiedyś, przesuwany z roku na rok, w oczekiwaniu na okazję, tanie loty. Pandemia przez ostatnie dwa lata pozmieniała plany, na długi urlop zamiast jesienią ruszaliśmy latem, tym samym wizja kilku listopadowych dni w Grecji stawała się bliższa. I polecieliśmy - pod koniec października spędziliśmy na Santorini 5 dni. 



 

I czy zachwyciła podobno najpiękniejsza z greckich wysp?

Białe domki położone na zboczach, niebieskie kopuły kościołów, błękit nieba zlewający się z błękitem morza, strome zbocza kaldery - uroku nie można im odmówić, ale to tylko małe wycinki rzeczywistości. Santorini jako całość nie prezentuje się już tak pięknie - to czarna wulkaniczna wyspa, bardzo zaśmiecona, przytłoczona ilością turystów (nawet po sezonie), pełna hoteli i luksusowych willi z basenami przy których pozują modelki ubrane w suknie balowe.

Chyba za bardzo wyidealizowałam sobie jej obraz, za duże miałam oczekiwania, którym rzeczywistość niestety nie sprostała.Mimo wszytko spędziliśmy na wyspie miłe chwile, zobaczyliśmy sporo ładnych miejsc, zajadaliśmy się greckimi pysznościami. Zachwyciły mnie miejsca mniej znane, rzadziej odwiedzane, a symbol Santorini jak miejscowość Oia, do której ciągną wszyscy, niestety nie jest w top. 

 










Niezaprzeczalnym faktem jest, że Oię warto zobaczyć, ale trzeba być przygotowanym na tłumy turystów (nawet po sezonie). My do Oii zrobiliśmy dwa podejścia - jednego dnia przyjechaliśmy popołudniu, zostając aż do wieczora, innego dnia przyjechaliśmy z samego rana, za każdym razem oglądając inne oblicze miasteczka.  

Po południu, nawet po sezonie ulice zalewały tłumy turystów, a im bliżej zachodu słońca tym więcej ludzi. Wychodzili jak mróweczki z mrowiska, pojawiając się znikąd. Fenomenu zachodu słońca w Oii, który wszyscy podają jako "must do" na wyspie - nie rozumiem. Tłumy jakie wyległy na ulice i na wzgórze zamkowe były ogromne, a zachód słońca zupełnie zwyczajny.

Przyjazd do Oii o poranku daje możliwość spokojnego spacerowania, nie ma wielu ludzi, sklepy z pamiątkami są jeszcze zamknięte, ale już od 8 rano na ulice wychodzą modelki i fotografowie na sesje. Panie w długich kolorowych sukniach pozują na tle kaldery, w małych wąskich uliczkach i na białych dachach z widokiem na niebieskie kopuły kościołów. W wielu miejscach w Oii znajdziemy tabliczki z informacją, aby uszanować to miejsce, aby nie wchodzić na dachy domów i kościołów polując za lepszym kadrem. Co kilka kroków można spotkać oznakowania z zakazem wejścia, ale...no właśnie jest jedno ale. Zakaz wstępu Cię nie dotyczy jeśli wykupisz sesję fotograficzną u miejscowego artysty, wtedy wchodzisz gdzie chcesz, spacerujesz po dachu kościoła depcząc po kartce z napisem "Do not climb/no entry" - tego niestety nie rozumiem. 

Oia jest bardzo klimatycznym miasteczkiem. Mimo, że bardzo zatłoczona, bardzo zaśmiecona i komercyjna to warto ją zobaczyć, ale są zdecydowanie ładniejsze, bardziej klimatyczne i greckie miejsca na wyspie.  















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.