7 marca 2015

MANCHESTER W 24 GODZINY

Manchester był naszym przystankiem w drodze na Islandię. Zjawiliśmy się tam w połowie maja, w środku pięknej, zielonej, angielskiej wiosny. W mieście spędziliśmy dokładnie 24 godziny. 



Do hotelu dotarliśmy późną nocą, a następnego ranka ruszyliśmy w miasto - bez konkretnego planu. Był bardzo ciepły dzień,  idealny na nieśpieszny spacer po mieście. Na początek wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy na obrzeża miasta odwiedzić miejsce, o którym jeszcze napiszę. A później? Później włóczyliśmy się po mieście bez celu.




















Na dłuższą chwilę zatrzymaliśmy się w katedrze. Uwielbiam takie tajemnicze, gotyckie kościoły. Są jak szklana kula w której panuje cisza i spokój podczas gdy dookoła wszystko huczy. Można tam przesiadywać godzinami i po prostu słuchać ciszy.







Wieczorem, kiedy całe miasto wyległo na ulice, my odebraliśmy bagaż i wsiedliśmy do kolejnego autobusu, tym razem w stronę lotniska. Spędziliśmy tam długie godziny w oczekiwaniu na samolot, który zabierze nas prosto na Islandię.
A co nas spotkało na wyspie to już pewnie wiecie, pisałam o tym wiele razy. Dla tych co przegapili poniżej przypomnienie:

1) Pierwsze wrażenia po powrocie i niezwykłe islandzkie widoki
2) Cuda półwyspu Reykjanes
3) Vik - małe miasteczko w, którym zamknęli nam hotel i czarne plaże, gdzie spotkaliśmy sympatyczne maskonury.
4) Zielona, piękna wiosna na południu wyspy.
5) Jezioro Jökulsárlón - najpiękniejsze miejsce na wyspie.
6) Islandzkie lodowce
7) Złoty trójkąt i pierwsze spotkanie z gejzerem
8) Fiordy Zachodnie - moje naj na Islandii
9) Droga z południa na północ
10) Zimowa północna część wyspy
  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Korzystanie z treści oraz zdjęć bloga POLOWANIE NA MOTYLE (renata-fotografia.blogspot.com) bez wiedzy właściciela jest zabronione. (Dz. U. Nr 24, poz. 83)
Obsługiwane przez usługę Blogger.